CEMETERY FILTH
Dominion
Unspeakable Axe/Boris Records 2020
Nazwa
Cemetery Filth funkcjonuje na deathmetalowym rynku już kilka lat. W 2014 roku
uraczyli świat bardzo udaną demówką „Screams From The Catacombs”, by potem
zaistnieć na splicie z Sewercide oraz kompilacji 4 Doors To Death. „Dominion”,
debiutancki album tej grupy może nie jest wydawnictwem, na które czekałem z
wypiekami na twarzy, ale dotychczasowa twórczość Amerykanów na tyle zapadła mi
w pamięć, że byłem niezmiernie ciekaw ich dalszych poczynań. Trudno mi
sprecyzować jakie oczekiwania miałem w stosunku do „Dominion”, ale po
przesłuchaniu całości mogę śmiało powiedzieć, że liczyłem na więcej. W stosunku
do tego co ekipa z Atlanty grała przed kilku laty można by powiedzieć, że
progres jest zerowy. Nadal mamy do czynienia z klasycznym do bólu death metalem
środka, który tu i ówdzie bije pokłony do bardziej thrashowych tradycji. Żeby
nie było – nie jest to death/thrash w stylu Demolition Hammer, czy Dead Head, a
bardziej death metal z elementami thrashu (Mercyless, Massacra) tyle, że po
amerykańsku. Sporo tutaj średnich temp, dzięki którym partie basu trochę
podbijają całość i wprowadzają przyjemny groove. Thrashowy pierwiastek jest
tutaj najwięcej wnoszącym elementem, wprowadza on pewne urozmaicenie, dyktuje
zmianę tempa, a i same riffy raz po raz nabierają szlachetności i są „jakieś”.
Szkoda tylko, że w stosunku do poprzednich nagrań brzmienie jest czystsze,
bardziej profesjonalne, ale zarazem jakieś takie pozbawione głębi. Kompozycje
są raczej proste ze sporadycznymi wycieczkami w nieco bardziej ambitne, ale
dalekie od spektakularności rewiry. Słucha się tej płyty bez skrzywienia, ale
też i bez większej ekscytacji. Przeze mnie przeleciała jak sraczka zostawiając
w pamięci jakieś 3-4 motywy. To co ma do zaoferowania słuchaczowi Cemetery
Filth w 2020 roku to zdecydowanie za mało, aby zatrzymać go na dłużej. Może
kilka lat temu, gdy ten boom na OSDM dopiero kiełkował można było upatrywać w
tych gościach jednak z czołowej załóg tej fali, ale niestety lub stety – muzyka
i muzycy idą do przodu, a „Dominion” wydaje się być wydawnictwem spóźnionym o
kilka lat. Jak na moje ucho można sobie ten materiał darować.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz