Ævangelist
"Nightmarecatcher"
Hells
Headbangers 2020
Ævangelist
jest zespołem, który niejednokrotnie sprowadził mnie do parteru,
dlatego też każda zapowiedź ich nowego wydawnictwa przyprawia mnie
o szybsze bicie serca. A że Matron Thorn, człowiek za ów projekt
odpowiedzialny, jest typem co to na dupie pięć minut nie usiedzi,
to i tych palpitacji było sporo. Co prawda ostatnimi czasy zespół
miał krótką przerwę, racząc nas bardziej okołomuzycznymi
informacjami, lecz po zmianie składu wraca właśnie z kolejnym
materiałem. "Nightmarecatcher" przynosi trzy nowe utwory
trwające łącznie ponad pięćdziesiąt minut. Trzy utwory, które
udowadniają, że... zmęczenie materiału przy tak intensywnej pracy
kiedyś jednak, wcześniej lub później, następuje. Przede
wszystkim duet na tym materiale zatracił praktycznie wszystkie swoje
atuty. Zniknęła gdzieś wspaniała, szaleńcza atmosfera,
przerzedziła się intensywność dźwięków, wyleczona została
schizofrenia i pojebany klimat którym Amerykanin tak mnie zachwycał.
Na "Łowcy Koszmarów" jawi się on niczym zagubiony we
własnej twórczości chłopiec, starający się kopiować samego
siebie. Otwierający krążek "The Origin of the End of All :
Pain of the Fallen" jest faktycznie bolesnym upadkiem,
rozkręcającym nie niemożebnie długo męczącym już po dwóch
minutach wprowadzeniem. Zespół stara się budować mroczną
atmosferę, jednak zdaje mi się, że najzwyczajniej w świecie
brakuje im pomysłów. Wszystko jest tutaj rozwleczone i rozmemłane
do granic możliwości, tak jakby Matron chciał koniecznie nagrać
album godzinny przy użyciu dosłownie kilku riffów. Tych
interesujących, faktycznie, można parę znaleźć, jednak dowolny
kawałek choćby z "Matricide In the Temple of Omega"
zawierał ich pięć razy więcej niż cały omawiany tu album. Na
"Nightmarecatcher" przewijają się w powolnym tempie znane
już wcześniej, charakterystyczne akordy, czasem w tle wybrzmiewają
jakieś dziwne dźwięki, jednak brakuje tutaj tego chorego
szaleństwa i po prostu wieje nudą. Utwory są jednostajne i
kompletnie nie przykuwają uwagi. I nie ratuje tego albumu nawet
typowe, ciężkie, smoliste brzmienie. Według mnie Ævangelist
zaczął w tym momencie wpierdalać własny ogon. Myślę, że Thorn
powinien zdecydowanie zrobić sobie przerwę a przynajmniej skupić
się na jakości tworzonej muzyki a nie jej ilości. Niestety,
"Nightmarecatcher" jest dla mnie wielkim rozczarowaniem i
krążkiem, który zdecydowanie można sobie odpuścić.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz