piątek, 20 marca 2020

Recenzja Noroth "It Dwells Amongst Us"


Noroth
"It Dwells Amongst Us"
Caligari Rec. 2020 / Morbid Chapel Rec. 2021

Jeśli na okładce wydawanej przez Caligari kasety znajduje się stos trupów i szkielety, to chyba nikt się nie pomyli co do jej zawartości, jeszcze zanim w ogóle zacznie słuchać samej muzyki, prawda? A co, jeśli powiem wam, że trio z Seattle debiutuje materiałem z gatunku cyber-grind? I w dodatku mają w składzie niezwykłej urody cycatą, śpiewającą murzynkę. Chuja tam, oczywiście że pierdolę. Noroth to nic innego jak czysty, staroszkolny śmierć metal. Mamy tu osiem utworów powolnego, ciężkiego mielenia przywołującego w pamięci takie nazwy jak Cianide, Obituary czy przede wszystkim Incantation. Nisko strojone gitary sączą dość toporne akordy raz za razem sprawiając, że aż chce się potupać kapciem. Żadnych technicznych popisów tu nie uświadczymy, nikt nie zaatakuje nas nawet solówką i chyba dobrze, bo właśnie wspomniana prostota z odpowiednią dawką groove'u jest w tym przypadku kluczem do sukcesu. Może i poszczególne kompozycje są nieco kwadratowe i zagrane od szablonu, jednak fakt iż większość z nich nie trwa dłużej niż trzy minuty sprawia, że nie nużą. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że przynajmniej część z nich kończy się w chwili, kiedy zaczynają mocno bujać. Do tego wszystkiego mamy klasycznie głęboki growl, równie mało urozmaicony co i sama muzyka. Brzmienie "It Dwells Amongst Us" nie pozostawia nic do życzenia, jest ciężko, błotnisto i selektywnie. I to w zasadzie tyle. Ten materiał z jednej strony może i nie zachwyca, jednak spędzonego z nim czasu na pewno nie uznam za stracony. Ot, kolejny bardzo przyzwoity materiał pozwalający dopisać nazwę Noroth do sprawdzenia następnym razem.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz