niedziela, 15 marca 2020

Recenzja CARNAGESLUMBER „Sadistic Mechanical Evolution”

CARNAGESLUMBER 
„Sadistic Mechanical Evolution” 
Extreme Metal Music 2019 



Jak powszechnie wiadomo dobry Death Metal nie jest zły. No właśnie, dobry, a to, co słyszymy na debiutanckim długograju Carnageslumber to odrzuty z eksportu po odstrzale wewnętrznym. Death Metal to rzeczywiście jest, tyle że jakości tak słabej, jak aktorstwo Sławomira. Kompozycje do bólu przeciętne i przewidywalne, kartonowa sekcja bez mocy i siły wyrazu, cieniutkie riffy i słabe, jednostajne, chwilami nakładane na siebie kilkukrotnie partie wokalne. Początek tej płyty to prawdziwy dramat, później jest nieco lepiej, zespół jakby się rozkręcał, choć w zasadzie to chyba bardziej słuchacz przyzwyczaja się do tego mizernego szarpania strun. Jeżeli chodzi o produkcję tego albumu, to dawno nie słyszałem tak słabego brzmienia albumu death metalowego. Jest płasko, sterylnie i bezpłciowo jak chuj. Nie ma tu choćby odrobiny siły czy mocy, nie mówiąc już o jakimś konkretniejszym pierdolnięciu. Kurwa, chociaż bardzo bym chciał, nie potrafię znaleźć tu nic, co sprawiłoby, abym mógł powiedzieć o tej płycie, że to chociaż solidny album. Przy dzisiejszej, zatłoczonej scenie brutalnego grania trzeba zdecydowanym ruchem ręki oddzielać ziarno od plew, a „Sadistic …” to właśnie rzeczone plewy. Panowie, jak chcecie, to zajmujcie się dalej rozmyślaniami na temat autodestrukcyjnych zachowań i tematem ludzkiej świnki morskiej, ale od Death Metalu trzymajcie się raczej z daleka. 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz