wtorek, 16 marca 2021

Recenzja ISOLERT „World in Ruins”

 

ISOLERT

World in Ruins”

Nihilistische KlangKunst 2020

Druga płytka Greków z Isolert to dla mnie doskonały przykład ilustrujący powiedzenie, że „lepsze jest wrogiem dobrego”. Na tej płycie próbują bowiem oni połączyć stare z nowym, tzn. klasyczny, odwołujący się do skandynawskiej II fali Black Metal starają się ubrać w nowe szaty i pożenić ze współczesnymi trendami i patentami, które z korzeniami tego gatunku mają tyle wspólnego, co kaktus ze szczoteczką do zębów. Panowie może i dobrze chcieli, ale dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, a muza, jaka znalazła się na „World…” jest jakaś taka mdła i nijaka. Jak bowiem coś może byś zarazem stare i nowe, świeże i zalatujące stęchlizną, czy też nowoczesne i tradycyjne? No ni chuja mi się to nie klei, podobnie zresztą, jak dźwięki wypełniające tę produkcję. Nie wiem, co popchnęło zespół to stworzenia takich akurat kompozycji, tym bardziej że w tradycyjnym, surowym, jadowitym, skandynawskim stylu poruszają się bardzo sprawnie i słychać, że leży im takie granie. Znajdziemy tu bowiem solidnie młócące beczki, konkretnie chwytający za trzewia bas, sporo fajnych, agresywnych, wściekłych riffów i bluźnierczych, szalonych wokali. Cóż z tego, skoro te naprawdę nieźle chwytające za gardło, oparte na klasycznych wzorcach struktury zalano wręcz zbyt czystym i ciepłym jak dla mnie brzmieniem i falą quasi-odświeżających, napuszonych, post-rockowych, melodyjnych akcentów tępiących pazur tego materiału. Jest tu trochę dobrego, intensywnego, surowego napierdolu, a i fragmenty z nawiedzonym, ciężkim, mrocznym klimatem także się przewijają, ale niestety, to co dobre jest w mniejszości, a dominuje współczesna, dobrze wyprodukowana, bezduszna przeciętność bez wyrazu. Nie znaczy to, że płyta jest chaotyczna i nieprzemyślana, wręcz przeciwnie. Wszystko jest tu należycie poukładane z dużą dbałością o szczegóły, tyle że ta płyta w ogóle do mnie nie trafia i nie wywołuje żadnych emocji, jedynie senność i odruch ziewania. Podsumowując zatem: „World in Ruins” to płyta dla współczesnych, ślicznych fanów intensywnego, ale łatwego do skonsumowania, chwytliwego Black Metalu. Dla mnie to typowa mieszanka rzadkiego z gęstym, czyli dużo zamieszania, a mało treści.



Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz