SOCIOCLAST
„Socioclast”
Carbonized
Records 2021
No
kurwa! Tego mi było trzeba! Totalnej, soczystej rozpierduchy bez srania po
krzakach. Wszystko to dostałem na debiutanckim albumie Socioclast. To
amerykańskie trio nie pierdoli się bowiem w tańcu, tylko nakurwia gruby, rasowy,
osadzony w klasyce gatunku Grindcore lekko doprawiony Death Metalowymi
naleciałościami. Okrutnie napierdalające gary, które wsparte rozrywającym basem
z potworną siłą niszczą wszystko, co stanie im na drodze i na drzewo spierdolić
nie zdąży, brutalne, mięsiste, jadowite, gęste riffy zainfekowane Thrash
Metalową agresją i zaciekłe, ekstremalne, gardłowe wokale, które na swój sposób
uosabiają rdzeń tego gatunku – wszystko to, wykonane z zabójczą, mistrzowską
precyzją znajdziemy na tym miażdżącym, bezkompromisowym ze wszech miar albumie.
Ten krążek to 17-minutowe, niszczycielskie tornado, które poniewiera
bestialsko, więc czasami nie jesteś w stanie zorientować się, co pierdolnęło
Cię w dynię i wydłubało gałki oczne, lecz choć większość wałków odegrano tu z
prędkością światła, to jednak nie zabrakło na tej produkcji także szaleńczych
zmian tempa, łamania rytmów i wykorzystywania dziwnego metrum. Muzycy nie
trzymają się kurczowo jednej stylistyki i śmiało zapuszczają się na Death, czy Thrash
Metalowe poletko zbierając z niego patenty, które wplecione w ten agresywny,
złowieszczy wir urozmaicają jego struktury i podkręcają dodatkowo potworną siłę
uderzeniową tych dźwięków. Prócz rasowej jazdy na pełnej piździe album ten
przepełnia genialna, zawiesista, mroczna, dystopijna atmosfera o
apokaliptycznym wydźwięku, więc produkcja ta rozsiewa czysty, dźwiękowy terror
na wielu płaszczyznach. Słychać pewne, delikatne nawiązania do twórczości
Brutal Truth, Discordance Axis, Assück, Terrorizer, czy Nasum, jednak odbywa
się to na poziomie inspiracji i uwielbienia, a nie poprzez bezczelne zrzynki.
Płytka ta będąca wyszukanym spektrum tradycyjnego, klasycznego Grindcore’a /
Deathgrind’u późnych lat 90-tych posiada także zabójcze brzmienie, które
odwołuje się do niezłomnych, nierzadko już dziś kultowych, undergroundowych
klasyków pokroju „Extreme Conditions…”, „World Downfall”, „Anticapital”, czy
„Jouhou”. Jest więc brutalnie, ziarniście, nieco brudno i z przytupem, ale zarazem
z odpowiednią dawką organicznej przestrzeni. „Socioclast” to morderczy album,
który rozjebał mnie w cztery dupy i jak dla mnie pozycja do obowiązkowego
zakupu. Z ciekawością i niecierpliwością zarazem oczekuję już teraz na kolejny
materiał tej grupy, mam bowiem wrażenie, że zespół dopiero się rozpędza, a prawdziwy
pokaz ich siły i mocy jeszcze przed nami.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz