Fumes
„Assemblage of Disgust”
Morbid Chapel Rec. 2021
Kompletnie nie wiem dlaczego wrzucając do
odtwarzacza najnowsze wydawnictwo Morbid Chapel spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Byłem bowiem przekonany, że ten kanadyjski ansambl zaserwuje mi
dawkę staro szkolnego, prostego death metalu. Jedyne co się zgadza, to fakt, że
jest to rzeczywiście metal śmierci. Jego oblicze daleko jednak odbiega od moich
przewidywań, bowiem muzyka na „Assemblage of Disgust” jest bardzo urozmaicona i
zróżnicowana. Nie jest to jedynie powielanie starych i sprawdzonych wzorców i
sztywne trzymacie się szablonu. Pewne elementy szkoły amerykańskiej się tu oczywiście
znajdą, bo nagrania z dwóch EP-ek zamieszczone na rzeczonej płycie brzmią
bardzo organicznie i masywnie a niektóre chwyty mogą przywołać w pamięci choćby
Broken Hope czy środkowy Monstrosity. Jednak bliżej im chyba do rodaków z Gorguts,
przynajmniej pod względem struktury utworów. Dzieje się tu naprawdę sporo. Poza
masywnymi walcami pojawiają się nagłe zrywy i częste zmiany tempa. Proste,
chwilami toporne akordy potrafią się nagle przeistoczyć w techniczne łamańce i
dysonansowe wstawki, by za chwilę znów zmienić się w prawdziwy buldożer,
niespiesznie rozgniatający wszystko na swojej drodze. Słychać, że muzycy mają
warsztat opanowany niemal do perfekcji, bo i praca gitar i sposób gry pałkera
nie pozostawiają nic do zarzucenia. Ogromnym plusem tego materiału jest fakt,
że brutalność i technika są tu bardzo rozsądnie wyważone. Jeśli nawet panowie
dość często odpływają w pobocznym kierunku, to nie jest to tylko kombinowanie
dla kombinowania, lecz każdy dźwięk ma swoje uzasadnienie. Dzięki wspomnianej
złożoności „Assemblage of Disgust” zaczyna przemawiać pełnym głosem dopiero po
kilku, a nawet kilkunastu odsłuchach. A jako że na kompilację składa się
jedynie pięć utworów o łącznym czasie nie przekraczającym dwudziestu pięciu
minut, najprzyjemniej słucha się jej w zapętleniu. Idealnie sprawdza się jako
tło do prac domowych jak i w całkowitym skupieniu, co osobiście przetestowałem.
Polecam zatem Fumes każdemu maniakowi death metalu, bo nawet jeśli nie
wyniesiecie zaraz tego zespołu na piedestał, to na pewno wasza reakcja nie
skończy się wyłącznie na wzruszeniu ramionami.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz