środa, 17 marca 2021

Recenzja Morbid Sacrifice “Communion of the Unholy”

 

Morbid Sacrifice

“Communion of the Unholy”

Unpure Rec. 2020

Oto mam przed sobą kolejnego, tym razem zeszłorocznego debiutanta w barwach Unpure Records. Przyznam, że coraz bardziej mnie się ten label podoba. Przede wszystkim dlatego, że wygrzebuje z podziemia nazwy nowe, może niekoniecznie wybitne, lecz reprezentujące określony poziom i skierowane do konkretnego słuchacza. Nie inaczej jest w przypadku Morbid Sacrifice. Jest to zespół bardzo młody, lecz już ich pierwszy album pokazuje, iż chłopaki czują o co w metalu chodzi i jest szansa, że Szatan będzie jeszcze z nich dumny. Na początek zasypali mnie trzydziestoma pięcioma minutami staroszkolnego, gruzowego death metalu śmierdzącego smołą i siarką. Włosi bardzo dobrze odrobili zadanie domowe ucząc się od najlepszych, nie tylko ze wspomnianego przed chwilą nurtu. Owszem, ich utwory najbardziej zalatują śmiercią, taką starą z mocno już poszczerbioną kosą, jednak sprawne ucho skauta doszuka się w niektórych zakamarkach także wyraźnych wpływów black metalowych a także riffów o thrashowym rodowodzie. Makaroniarze nie bawią się w wymyślanie nowej formuły i żadnych udziwnień w ich muzyce nie znajdziecie. Jest tu za to dziesięć (jeżeli nie liczyć intro) bardzo równych kawałków o mocno organicznym brzmieniu, pełnych diabelskich harmonii mogących kojarzyć się a to z Morbid Angel, Autopsy, Darkthrone, Blasphemy czy Bathory. Co do ostatnich wymienionych, to zostali oni także uhonorowani na tym krążku bardzo sprawnie odegranym coverem “Reaper”. Nie o oryginalność jednak w tych dźwiękach chodzi, nie o bicie rekordów prędkości czy ilości chwytów w pojedynczym utworze. Pod tym względem jest raczej skromnie i tradycyjnie. A mimo to jeden szczegół przemawia bardzo mocno in plus tej muzyki. Mianowicie ma ona niezłą nośność i naprawdę dobrze się jej słucha. A co najważniejsze, a czego się na początku nieco obawiałem, po kilku odsłuchach te nagranie wcale nie nudzą, wręcz przeciwnie, zaczynają dobijać się do głowy coraz donośniej. Jeśli zatem najdzie was ochota na coś włoskiego, to zamiast pizzy czy spaghetti polecam tym razem zamówić cedek Morbid Sacrifice. Na pewno zostanie z wami na dłużej niż trwa tourne margherity po układzie trawiennym.

- jesusatan

1 komentarz: