poniedziałek, 22 marca 2021

Recenzja Goatcraft "Spheres Below"

 

Goatcraft

"Spheres Below"

In League With Satan / Hexencave Prod. 2020

Słowacki metal... Jak się zastanowić, pierwsze co mi przychodzi na myśl, to Malokarpatan. Potem długo długo nic i propozycje z Slovak Metal Army, które są tak żenująco słabe, że ostatnio zacząłem je kasować ze skrzynki bez słuchania. Aż tu nagle, niczym Osiłek zza krzaka wyskakuje Goatcraft. Ich wcześniejsza EP-ka nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia, choć z drugiej strony nic jej nie brakowało, zatem do "Spheres Below" podchodziłem z dużą rezerwą. Dlatego bardzo się cieszę, że zespół mocno popracował nad debiutem, bo progres jest wyraźnie słyszalny. Nowy materiał to czterdzieści pięć minut rasowego black metalu z całym dobrodziejstwem inwentarza, czytaj: wyraźnymi wpływami zespołów, które inspirowały wcześniej drugą falę tego nurtu w Skandynawii. Zatem w utworach naszych południowych sąsiadów usłyszymy nie tylko inspiracje wczesnym Mayhem, choć fragmentów kojarzących się z tymi konkretnymi Norwegami jest tu sporo i są cholernie kąśliwe. Gdyby się uprzeć, to taki "The Beast of Hell" mógłby spokojnie uchodzić za odrzut z "Deathcrush", wibracje bardzo podobne. Echa klasyki spod znaku Kreator czy Bathory pojawiają się równie często, ot dla przykładu w bardzo dobrym "Horrendous Light". Niektóre ze wspomnianych zapożyczeń są bardzo wyraźne, jednak Goatcraft zapewne nie miał zamiaru na nowo wynajdować prochu, lecz nagrać album, który byłby esencją gatunku. Trzeba przyznać, że zamysł ten znakomicie się Słowakom udał. Sporo się w ich utworach dzieje i nie ma mowy o monotonii. Panowie doskonale wiedzą jak dawkować agresję i gdzie zwolnić czy podkoloryzować nieco delikatnym klawiszem by wpuścić do kompozycji nieco powietrza. A to się przydaje, bo brzmienie na "Spheres Below" mocno zalatuje piwniczną pleśnią i świadomym prymitywizmem, najgłośniej przejawiającym się w chałupniczych partiach perkusji. Jednak monotonnie tłukące bębny i głośno dzwoniące blachy doskonale współgrają na zasadzie kontrastu z bardzo nordyckimi gitarami i czystymi jak łza, mocno bathorowymi solówkami. Całość uzupełnia wokal, bardziej z pogranicza death metalu niż czarciego skrzeczenia, i oto kostka wzywająca piekło zostaje ułożona. Bardzo udana płyta wyszła Słowakom, aż sam jestem zaskoczony. Niby niepozorna, a pełna fragmentów chwytających mocno niczym haki wyskakujące ze wspomnianej przed chwilą układanki. Zatem z nieczystym sumieniem polecam "Spheres Below", bo takich płyt słucha się z wielką przyjemnością.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz