CONCEDE
„Indoctrinate”
Petrichor / Napalm Records 2020
Kto
ma ochotę na ekstremalny, potężny, barbarzyński strzał prosto w ryj pancerną
rękawicą, temu polecam pierwszy, pełny album australijskiego Concede, który
ukazał się na cd w listopadzie zeszłego roku. „Indoctrinate” to bezlitosna,
miażdżąca hybryda, na której soczysty Grind starej szkoły miesza się i przenika
z Powerviolence i elementami metalicznego Hardcore’a. Wykurw ma ta płytka
okrutny, a jej siła uderzeniowa jest doprawdy potworna. Brudne, chropowate jak
papier toaletowy za komuny, siarczyste, masywne riffy toczą tu nieustanną walkę
z brutalnie napierdalającą perkusją, ceglaną, gęstą ścianą ziarnistego basu i
nieludzkimi, rozrywającymi, zwierzęcymi wręcz wokalizami. Na tej płycie nikt
nie bawi się w półśrodki. Jeżeli drogi czytelniku szukasz innowacji i
eksperymentów, to szukaj gdzie indziej. Ten album to prawie 23 minuty
wściekłości, agresji i maniakalnej przemocy, a że zespół tworzą doświadczeni w
sianiu zniszczenia towarzysze znani choćby z Amed, czy End itAll, toteż o
jakość tej nawałnicy możemy być spokojni. Nie ma tu zbyt wiele czasu na oddech,
gdyż nawet te wolniejsze nieco przerywniki są tak intensywne, że poniewierają z
niesamowitą siłą. Nie jest to oczywiście nic odkrywczego, ale po mojemu, ten
gatunek absolutnie tego nie wymaga, a totalny wpierdol na takim poziomie, jest zawsze
mile przez mnie widziany, a Concede dociera tu zdecydowanym ruchem ręki do
sedna sprawy. Muzyka zawarta na tym albumie kojarzy mi się z wczesnym Nasum i
Pig Destroyer, jest tu także coś z Nails. Nie chodzi mi jednak o sprawy typowo
techniczne, czy kompozycyjne, a bardziej o obecny tu brud, apokaliptyczny
feeling, energię, ducha tej płyty i wypływającą z niej żółć. W tej płycie jest
także coś fascynującego i zarazem diabelsko magicznego. Jest drażniąca i
szorstka niczym papier ścierny pocierający świeżą ranę oraz wystarczająco
brzydka, aby wywołać cofanie się kwasów żołądkowych do gardła, a jednak surowa
energia tych utworów, drzemiący w ich wnętrzu gniew, ekscytująca nienawiść i
czysta, pierwotna furia sprawiają, że produkcja ta jawi mi się jako doskonała
ścieżka dźwiękowa do globalnego chaosu i nieprzewidywalnych, ponurych,
żarłocznych, nihilistycznych dni, których teraz wszyscy doświadczamy.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz