ARSEBREED
„Butoh”
Brutal
Mind 2020
Holenderski
buldożer powraca ze swym drugim albumem! Jest to zdecydowanie jeden z tych
powrotów, którego raczej się nie spodziewałem. Debiutancki album tego zespołu
„Munching the Rotten” ukazał się bowiem 15 lat temu. Z tego, co pamiętam
materiał, który się tam znajdował był bardzo solidną porcją brutalnego
patroszenia o wysokim stopniu technicznego zaawansowania, który potrafił
spuścić słuchaczowi konkretny wpierdol. Nie inaczej jest z wydanym w zeszłym
roku przez Brutal Mind „Butoh”. Podobnie jak na pierwszym albumie Arsebreed
serwuje nam żwawą napierdalankę utrzymaną w klimatach Technical/Brutal Death
Metal. Jazda jest tu konkretna i wypierd niezgorszy. Beczki napiżdżają gęsto i
okrutnie, nie unikając łamania rytmów i zwrotów akcji, a i przyjebać konkretnie
do gleby także potrafią. Wyrazisty bas wydatnie wspomagający bębny wywija
momentami niesamowicie, kreśląc swą grą akrobatyczne wygibasy. Okrutne,
mięsiste, grube, pokręcone riffyi jadowite partie solowe bezlitośnie rozrywają
na strzępy, a brutalne, chore, niskie, spastyczne growle idealnie asymilują się
z warstwą instrumentalną, niszcząc i siejąc spustoszenie. Warsztat techniczny muzyków ociera się o wirtuozerię i robi wrażenie, ale nie
może być inaczej, wszak panowie z krowiej dupy nie wyskoczyli, a maczali za to
paluchy w Disavowed, Benighted, Pyaemia, Bloodcum, czy Nocturnal Silence. Sporo
się tu dzieje, trzeba się momentami skupić, aby wyłapać wszystkie, czające się
tu smaczki i konfiguracje, więc miłośnicy twórczości Necrophagist, Crimson
Massacre, Continuum, Suffocation, Deeds of Flesh, Incinerate, czy zespołów
wymienionych już gdzieś wyżej w tej recenzji nie raz będą wracali do tej
płytki. Produkcja oczywiście bez zarzutu. Sound tego materiału jest dynamiczny,
zagęszczony, ekspansywny, tłusty i bezwzględny, ale zarazem selektywnyi dosyć
przestrzenny, więc słuchacz nie pogubi się w tej gęstwinie dźwięków, o ile
oczywiście wykaże należytą uwagę. Świetna płytka z Technicznym, Brutalnym Death
Metalem, bez dwóch zdań, a jednak mam w stosunku do niej małe „ale”. Dopóki
słucham „Butoh” wszystko jest cacy, gdy jednak ten materiał przeleci, to bardzo
niewiele z niego osiada w pamięci i trudno mi coś konkretnego sobie z niego
przypomnieć. Jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza i nie wpływa znacząco na
moją ocenę tego albumu, ale takie są fakty. Cóż, taki już widocznie urok tej
płyty, albo też mnie już lasuje się mózgownica od ciągłego katowania jej
metalowym łomotem. Tak, czy siusiak Arsebreed powrócił w doskonałej formie, a
ich drugi krążek, to pokaz wyśmienitej, w chuj poniewierającej, technicznej
brutalności. Mam nadzieję, że na kolejny ich materiał nie będzie trzeba czekać
do roku 2035.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz