KÕDU
„Unusta
Kõik”
Nigredo
Records 2021
Kto
zna przynajmniej kilka zespołów metalowych z Estonii, ręka w górę? Lasu rąk
jakoś nie widzę i wcale się nie dziwię, gdyż jak także w tej chwili nie mogę
odnaleźć w pamięci jakiejś konkretnej nazwy. Skoro takim pytaniem rozpocząłem
moje wypociny, to zapewne domyślacie się już, że zespół Kõdu, za którego
pierwszy album długogrający teraz się zabieram, pochodzi właśnie z Estonii.
Notki prasowe, które otrzymałem, mówią, że płytka ta zawiera Black Metal
kultywujący tradycje II fali gatunku i będący zarazem wyrazem hołdu dla
kultury, historii, mitologii i unikalnej filozofii tego kraju. W lirykach grupa
wykorzystuje natomiast estońskie wiersze z XIX i XX wieku, które podkreślają
szczególny związek człowieka z naturą. To tyle, jeżeli chodzi o materiały
promocyjne. Po zapoznaniu się z nimi spodziewałem się zatem, że na „Unusta Kõik
znajdę typowo leśny Black Metal, co mogłaby także sugerować okładka tego
albumu, a tymczasem to całkiem konkretne, dobre, czarcie granie, które
momentami naprawdę może się podobać. Rzeczywiście, materiał ten jest głęboko
zakorzeniony w skandynawskiej II fali, sporo tu jadowitych, zimnych, surowych,
stosunkowo melodyjnych riffów, sekcja rytmiczna nie stroni od siarczystego
dojebania do pieca, a rasowy, mroczny scream wieńczy
dzieło zniszczenia. Krzywdzącym dla tego albumu byłoby jednak stwierdzenie, że
to typowa, czarna napierdalanka, bo choć oczywiście i takie elementy tu
występują (i bardzo kurwa dobrze!), to krążek ten zawiera także zdecydowanie
mocniej rozbudowane struktury, w których beczki zapuszczają się w bardziej
skomplikowane, niemal Jazzowe granie, wspomagający je, grzmiący bas kręci także
bardziej zapętlone dźwięki, a powykręcane, chore, wibrujące, dysonansowe,
atonalne akordy o rytualnym zabarwieniu przygniatają do gleby. Usłyszymy tu
także nieco parapetu, ale użyty jest on raczej oszczędnie, więc jakoś
specjalnie nie przeszkadza, wnosząc w tę agresywną jazdę nieco monumentalnej
ciemności. „Zapomnieć Wszystko” posiada także klimat charakterystyczny dla hord
z bloku wschodniego. Nieco melancholijny, lekko przygnębiający, ale zarazem dumny
i przepełniony mocą. Brzmi to wszystko całkiem do szyku, produkcja jest mocna,
ciężka i chropowata, ale jest w niej sporo przestrzeni i selektywności, więc
słucha się tej płytki bezproblemowo, a zawarte tu wałki potrafią niewąsko
przeorać słuchacza. Nie powiem, że to rewelacja, bo zespołowi przewróciłoby się
w dupie, ale to album naprawdę bardzo solidny, dosyć ciekawy i dobrze rokujący
na przyszłość, a dla fanów czarnej polewki będzie to zapewne krążek więcej, niż
bardzo dobry i pozycja do obowiązkowego zakupu. Komu zatem bliskie jest Black
Metalowe szaleństwo, ten może już szykować dutki i składać w Nigredo Records zamówienia
na tę płytkę, której premiera miała miejsce 21.03.2021r.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz