Ireful
„The Walls of Madness”
Defense Rec. / Mythrone Prom. 2021
Oglądaliście może “Goście, Goście”, klasyczną
komedię z Jeanem Reno? Rycerze ze średniowiecza przenoszą się w czasy
współczesne i wynikają z tego niezłe jaja. Dlaczego pytam? Bo oto właśnie
słucham EP-ki, niby nagranej przed chwilą a brzmiącej, jakby włoski kwartet
odpowiedzialny za jej powstanie tak samo jak filmowi bohaterowie przeniósł się w
czasie. Może nie aż tak daleko, ale przynajmniej o kilka dekad. „The Walls of
Madness” to pięć kawałków i dwadzieścia trzy minuty starego, zajebistego thrash
metalu, kopiącego w dupę z taką siłą, że puszczają zwieracze. Wyobraźcie sobie
Metallice z okresu „Kill’em All” z wokalem przypominającym chwilami Jeffa
Bacerrę. Brzmi nieźle, co? I takie faktycznie jest. Chłopaki z Sycylii grają z nieudawaną pasją, aż się chce wyskoczyć z kapci i zapierdalać po pokoju. W każdym
wałku rządzą porywające riffy przy których łeb sam się kręci na karku jak na
karuzeli. Dodatkowo podbite naprawdę doskonałymi, staroszkolnymi partiami
perkusyjnymi, niby prostymi ale nie banalnymi, niczym nagranymi przez Urlika,
oczywiście zanim on sam jeszcze zapomniał jak to się robi. Porównań do wczesnej
Metalliki nie da się uniknąć, one się pojawiają na każdym kroku. Także gitary
przypominają ekipę Hetfielda i to zarówno pod względem brzmienia jak i
wygrywanych harmonii. „The Walls of Madness” słucha się z ogromnym bananem na
ryju, bo jest różnica próbować grać pod starą szkołę a naprawdę być retro w
każdym dźwięku. Tu nie ma żadnej pozerki, jest jedynie prawdziwy hołd dla
najlepszego thrash metalu z lat osiemdziesiątych. Łapcie koniecznie tez krążek
z Defense / Mythrone, bo to zaprawdę pozycja godna uwagi. Mam nadzieję, że duży
album już niedługo, bo takiego grania we wspomnianym stylu mi od dawna cholernie
brakuje.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz