sobota, 6 marca 2021

Recenzja Savage Necromancy "Savage Necromancy"

 

Savage Necromancy

"Savage Necromancy"

Unpure Rec. 2019

Dziś mała wycieczka w nie tak w sumie odległą przeszłość. Materiał, który właśnie się u mnie kręci został zarejestrowany i wydany dwa lata temu, ale dopiero niedawno trafił pod moją strzechę. No i bardzo dobrze, bo takich gości, choćby spóźnionych, to ja zawsze witam z szeroko otwartymi ramionami. Savage Necromancy przynieśli ze sobą może i niewiele, bo jedynie kwadrans wojennego rzemiosła, za to w bardzo dobrym wydaniu. Intro i pięć utworów o jakże sugestywnych co do zawartości tytułach to muzyka brzydka i nieoryginalna. Nieoryginalna do bólu, bo napędzający ją, często przewijający się pulsujący sposób riffowania jest dla tego gatunku równie charakterystyczny, powtarzalny i powszechny co punkowy d-beat w szwedzkiej szkole death metalu. I tak samo jak zajebiście słuchało się kolejnych klonów Entombed, tak samo smakowitym jawi mi się ten diabelski amalgamat black i death metalu który prezentują chłopaki z Phoenix w Arizonie. Wiadomo zatem czego się po "Savage Necromancy" spodziewać, co dla jednych będzie zachętą a innych zapewne odepchnie. Grubo mielone riffy ścielą się na tym wydawnictwie niczym pociski artyleryjskie eksplodujące gdzieś w pobliżu i powodujące, że tynk wali się z sufitu na głowę. Szaleńczych galopów tu nie uświadczymy, całość utrzymana jest raczej w marszowym tempie regulowanym przez plujący ogniem wokal. Amerykanie malują swoimi dźwiękami czarno biały obraz wojenny podążając ścieżkami pożogi bez zbytecznych eksperymentów. Prosto i do celu. Na plus tego materiału przemawia na pewno doskonałe jak na mój gust brzmienie z tłustym basem, głębokim werblem i garażowo cykającymi blachami. Słucha się tego bardzo przyjemnie i myślę, że żaden maniak maski gazowej i pasu z nabojami nie pogardzi "Savage Necromancy". Bardzo konkretna EP-ka.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz