wtorek, 2 marca 2021

Recenzja Dead Dog's Howl "Black Circle Transcendency"

 

Dead Dog's Howl

"Black Circle Transcendency"

Fallen Temple 2021

Kurwa, niech ktoś mnie stąd zabierze, ja już nie chcę tu być! Czy naprawdę tak ciężko zrozumieć, że żart powtarzany po raz kolejny wcale nie śmieszy, lecz najzwyczajniej wzbudza zażenowanie? Zwłaszcza kiepski. Wydane jakiś czas temu demo Dead Dog's Howl można byłoby rzeczywiście od biedy potraktować z przymrużeniem oka, gdyby chłopakom znów się nie zebrało na uzewnętrznienia. Tym razem przygotowali aż trzydzieści pięć minut materiału z cyklu "Jak nie powinno się traktować instrumentów: dysharmonia w black metalu". No sorry Winnetou, ale mi się tu nic nie trzyma ni kupy ni dupy. Jeszcze najlepsze wrażenie robią na mnie i tak w chuj nudne przygrywki między utworami właściwymi. Może dlatego, że występuje w nich pojedynczy instrument, co nie tworzy aż tak olbrzymiego odczucia wszechogarniającej kakofonii jak w chwili, gdy do gry wchodzą wszystkie pozostałe. Choć i tak, ileż można słuchać dźwięków strojenia gitary przez orangutana? Tym bardziej, że ta brzmi jak niekoniecznie kompletna zabawka dla dzieci. W pieśniach na "Black Circle Transcendency" wszystko się rozjeżdża i nawet nie imituje jakiejkolwiek spójności. No dla przykładu, w takim "Pandemonium" następują po sobie zupełnie nie zazębiające się sekwencje, tak drażniące, że chce się wyjść i jebnąć drzwiami. Żeby tu przynajmniej były jakieś hipnotyzujące fragmenty, niesamowity klimat czy umiejętnie zagrane akordy. Niczego podobnego się nie doszukałem. Ja naprawdę lubię improwizacje, prostotę i minimalizm. Pisałem o tym choćby w przypadku płyt Nurtu Ognia, czy ostatnio Necrostuprum. Ale do chuja Wacława, nie nazywajmy tego, co tworzy Dead Dog's Howl minimalistycznym black metalem, bo to, mówiąc delikatnie, spore nadużycie i obraza gatunku. To muzyczna impotencja. Obiecałem sobie, że przesłucham ten materiał przynajmniej trzy razy, z nadzieją iż coś zaskoczy. Przesłuchałem czterokrotnie, i Szatan mi świadkiem, nigdy ponownie tego nie uczynię. Ten album to tragedia podobna do omyłkowego puknięcia, po powrocie do domu z zakrapianej imprezy, teściowej pod kołdrą. Jeśli w piekle grają muzykę na wzór Dead Dog's Howl, to ja idę jutro z rana do proboszcza i błagam o przebaczenie za apostazję. Nie, nie i jeszcze raz nie!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz