sobota, 27 marca 2021

Recenzja TERMINAL CARNAGE „The Sickening Rebirth”

 

TERMINAL CARNAGE

„The Sickening Rebirth”

Great Dane Records 2021

W przypadku debiutanckiej płyty niemieckiego duetu Terminal Carnage nie ma się w zasadzie co specjalnie rozpisywać. Panowie rzeźbią bowiem równy, rzetelny, konkretny, osadzony w klasycznej szkole gatunku Death Metal, który oddani maniacy śmierci zaakceptują bez większych problemów, natomiast wszyscy oponenci takiego grania wyjebią w pizdu po wysłuchaniu kilku wałków z tego albumu. „The Sickening Rebirth” to bowiem bardzo solidny i dobrze skonstruowany materiał, jednak powiedzmy sobie szczerze, Terminal Carnage tym krążkiem wyżej chuja nie podskoczy. Słucha się go bezproblemowo i dosyć przyjemnie, sekcja grzmoci ciężko, riffy są tradycyjnie tłuste, zawiesiste i mają swoją moc oraz kanoniczną wręcz dla tego gatunku melodykę, a wokalista operuje konkretnym growlingiem, urozmaicając go okazjonalnymi, nawiedzonymi szeptami. Muzyka znajdująca się na tej produkcji utrzymana jest w większości przypadków w równych, marszowych, bądź wolnych, miażdżących tempach skierowanych momentami w stronę melodyjnego, ociężałego, zagęszczonego Doom Metalu, co wychodzi tej płytce zdecydowanie na zdrowie, bowiem gdy panowie nieco przyspieszą, to budowla ta się rozjeżdża i nie smakuje już tak dobrze. Brzmienie jest soczyste, pełne i przestrzenne, więc słucha się tej płytki przyjemnie i bez większych problemów, czy też niepotrzebnych zgrzytów. Jest w tym coś z Bolt Thrower, Benediction, SixFeet Under, Obituary, czy Jungle Rot, jeżeli chodzi o kręgosłup tych kompozycji, natomiast w miejscach, gdzie Old School Death Metal spotyka się z Doom Metalem słychać pewne echa Paradise Lost, Novembers Doom, czy Saturnus. Nie ma co się jednak oszukiwać, ta płytka nie da rady wbić się na dłużej w umysły fanów, może poza wąską grupą, podobnych do mnie, najbardziej zboczonych maniaków starej szkoły, ale mam wrażenie, że muzycy Terminal Carnage doskonale zdają sobie z tego sprawę i właśnie do tych oddanych wyznawców śmiertelnej klasyki kierują swoją twórczość. I niech tak zostanie, bowiem sezonowi Death Metalowcy nam niepotrzebni, a zaprawieni w bojach, oddani Śmierć Metalowi zboczeńcy z pewnością oddadzą tej płycie należny jej szacunek.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz