poniedziałek, 8 marca 2021

Recenzja Celestial Sanctuary „Soul Diminished”

 

Celestial Sanctuary

„Soul Diminished”

Redefining Darkness 2021

 

Nie tak dawno napisałem kilka słów o demówce Brytoli z Celestial Sanctuary, wyczuwając w ich dokonaniach potencjał, który mógłby eksplodować na kolejnych nagraniach. Bardzo lubię, gdy przeczucie mnie nie myli a dokładnie tak jest w przypadku krążka, który właśnie gości w moim odtwarzaczu. Debiut zespołu to bezpośrednie rozwinięcie myśli zrodzonej na “Mass Extinction i niezaprzeczalny dowód na to, że brytyjska stal nigdy nie rdzewieje. Panowie zapodają nam dziewięć kawałków przesiąkniętych brytyjskim klimatem, a czym to śmierdzi, każdy średnio zorientowany zawodnik zapewne wie. Przede wszystkim muzyka Celestial Sanctuary jest bardzo motoryczna i ciężko oprzeć się przy niej pokusie napierdalania łbem. Odpowiednia dawka melodii wrzucona w wir ciężkich jak Challenger riffów tworzy miksturę jedyną w swoim rodzaju. Słuchając “Soul Diminished” mam wrażenie, jakbym przeniósł się do początku lat dziewięćdziesiątych, gdy takie bandy jak Benediction czy Bolt Thrower ryły mi beret do krwi. Ta niesamowita konsekwencja, charakterystyczny groove i przede wszystkim wojenny klimat to dokładnie to, co młodym wyspiarzom udało się odtworzyć na pierwszej dużej płycie. Żeby jednak wszystko nie było takie oczywiste, panowie dorzucili do swoich utworów także garść inspiracji zza oceanu. Nie sposób nie usłyszeć tu głębokiego echa Incantation czy Morbid Angel, idealnie komponującego się z rodzimym klimatem autorów “Soul Diminished”. Ten materiał gniecie bez litości, z każdym odsłucham wbijając się coraz głębiej w zakamarki pamięci i dokonuje tam prawdziwego spustoszenia. Brzmienie tego albumu jest niemal wzorowe, masywne i bardzo organiczne. Nie sposób tu wyróżnić którykolwiek z utworów jako wybijający się ponad i tak wysoki poziom tego krążka, Wszystkie z nich stanowią solidny kop w podbrzusze, po którym momentalnie pada się na glebę. Po bardzo udanym powrocie Benediction nie spodziewałem się, że tak szybko otrzymam kolejną porcję starego, poczciwego grania w podobnym stylu. Panowie z Celestial Sanctuay mocno mną sponiewierali, może jeszcze nie zabili, ale zaczynam się z lekka obawiać, czy nie nastąpi to kolejnym razem. O ile oczywiście nadal będą się tak konsekwentnie rozwijać w dobrym kierunku. Maniacy brytyjskiego death metalu mogą sięgać po ten krążek bez zastanawiania. Silne emocje gwarantowane.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz