czwartek, 3 sierpnia 2023

Recenzja Contrarian „Demos & Oddities: 1995-1999”

 

Contrarian

„Demos & Oddities: 1995-1999”

Self-Release 2023

Na koniec lipca Cotrarian przewidział wydanie swoich dotąd niepublikowanych materiałów, które wygrzebali z dna szuflady. Będzie to zbiór siedmiu kawałków z czasów zamierzchłych, kiedy to zespół ten zaledwie raczkował, gdyż oficjalnie został założony w 2014 roku i właśnie wtedy ukazała się ich pierwsza oficjalna produkcja w postaci epki „Predestined”. Każdy kto interesuje się technicznym death metalem, wie jak przedstawia się twórczość tych Amerykanów. Jest to dość wymagające i momentami skrajnie progresywne granie, przez które trzeba się czasem długo przegryzać, ale już jak zażre to koniec. Panowie przy tworzeniu kompozycji używają nie tylko klasycznych wioseł, lecz również mniej znanych instrumentów takich jak, chapman stick, lap steel guitar czy nawet buzuki. Efekty tych eksperymentów słyszalne są na płytach tej kapeli i robią piorunujące wrażenie. „Demos & Oddities: 1995-1999” to wydawnictwo, które nie zawiera wokali. Ciekawi tego jak wyglądały początki muzykowania Contrarian, będą teraz mogli się na własne uszy przekonać, słuchając czystej, nie zmąconej growlem wirtuozerii. Już wtedy ci mieszkańcy Rochester w stanie Nowy Jork potrafili sporo. Z tych utworów wylewa się pełno technicznych zagrywek, solówek, połamanego kostkowania. Poszczególne akordy bezustannie wzajemnie się przeplatają. Różnorodne tempa tworzą niebywały rollercoaster, który dodatkowo przyśpieszany jest przez niebagatelne pomysły, wykraczające daleko poza death metal. Innowacyjność niektórych riffów oraz ich niekiedy gwałtowne połączenia, sprawiają wrażenie, iż mamy do czynienia z jakimś jazz-metalem, w którym podstawą jest improwizacja. Na pierwszy rzut ucha chaotyczna, lecz nic to bardziej mylącego być nie może, gdyż w tym szaleństwie tak naprawdę panuje określony porządek, który dla wielu pozostanie zapewne nigdy niezrozumiały. Zachęcam do odsłuchu, bo troszkę się to różni od pełniaków Contrarian. Jest mniej jadowite. Chłopcy stawiali chyba wtedy bardziej na nieprzybrudzony niczym warsztat niż na niepochamowaną i zarazem totalnie wyrafinowaną agresję. Ci, którzy chcą wiedzieć, jak kształtował się ten gatunek w czasach, kiedy brakowało na scenie dostatecznie utalentowanych muzyków, a nagrywanie demówek, nie wspominając już o płytach, przez brak jakiegokolwiek wsparcia dla takich zespołów jak Mantas (Death}, R.A.V.A.G.E. (Atheist), Portal (Cynic) i wreszcie Manic (Contrarian), było o wiele trudniejsze niż dzisiaj, niech sprawdzają.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz