Tideless
„Eye
Of Water”
Chaos Records 2023
Uwaga!
Nadciąga jesień, a wraz z nią pewnie tony smutnych płyt. Druga produkcja tego
założonego w 2015 roku na terenie USA zespołu, taka właśnie jest. Na wskroś
przepełniona żalem, melancholią, kreuje przygnębiający świat, gdzie bezradna
wściekłość miesza się z chęcią podcięcia sobie żył i takie tam, a tak na
poważnie to muzyka Amerykanów to swoiste połączenie doom metalu z tworem
nazywanym jako shoegaze, gdzie elementy prog-rocka są również dość wyraźne. To
co usłyszeć można będzie na „Eye Of Water” jest w prostej linii rozwinięciem
twórczości Kalifornijczyków z jaką można się spotkać, słuchając pierwszego ich
wydawnictwa „Adrift In Grief”. Tym razem spotkamy się również z pięcioma
kompozycjami, tyle że całość jest dłuższa od poprzedniego albumu aż o 25 minut.
Tak więc potencjonalnego odbiorcę czeka 75-minutowa uczta, która mu zasmakuje
bądź przyprawi o mdłości. Jeśli ktoś lubi shoegaze to nie wątpię, że Tideless
mu się spodoba, gdyż głównie na schemacie funkcjonującym w tym gatunku kwintet
ten opiera komponowanie swoich utworów. Podobnie się mają sprawy z brzmieniem i
charakterem riffowania, które jednoznacznie kierują skojarzenia w stronę
shoegaze właśnie. Podobnie jak tam tak i tutaj dostajemy masę akordów, które
tworząc ścianę dźwięku nagle nikną, przechodząc w spokojne i rozmarzone
momenty. Kiedy wreszcie się one kończą muzycy wracają do wypełnionego dużym
ładunkiem emocjonalnym, introspekcyjnego kostkowania, w między które wplatają
również niekiedy trochę bardziej technicznych i awangardowych motywów,
przywodzących skojarzenie chociażby z King Crimson. Nasi mieszkańcy San Diego
nie stronią jednak od cięższych momentów, bo przecież to w końcu doom metal.
Gdy przychodzi pora na ożywienie poszczególnych numerów, to potrafią skutecznie
dociążyć i zagęścić klimat jak i również troszkę przyśpieszyć, wprowadzając pierwiastek
agresji, bo przecież nie tylko strapieniami człowiek żyje i wkurwić się od
czasu do czasu też wypada. Ogólnie rzecz biorąc panowie z Ameryki wiedzą co
robią. Umiejętności i pomysłów im nie brakuje. Z niezwykłą sprawnością łączą
wyżej wymienione typy grania, tworząc tym samym niemalże nowy gatunek muzyczny,
w którym przeplatają się wpływy Anathemy, Magma, Alison’s Halo czy Slowdive.
Jeśli macie ochotę na progresywny shoegaze-doom metal to sprawdzajcie, a jak
nie, to nie sprawdzajcie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz