czwartek, 31 sierpnia 2023

Recenzja Curse of the Soulless “The Miasma of the Gods”

 

Curse of the Soulless

“The Miasma of the Gods”

Independent 2022

Curse of the Soulless to solowy projekt z Berlina, natomiast “The Miasma of the Gods” jest debiutanckim albumem tego tworu, wydanym w zeszłym roku nakładem własnym. Muzyk zań odpowiedzialny nowicjuszem bynajmniej nie jest, gdyż od ponad dekady stanowi sekcję siłową Darkmoon Warrior. Tutaj natomiast postanowił o wszystko zadbać samodzielnie, dając przy okazji upust inspiracjom niekoniecznie pasującym do kapeli macierzystej. Co zatem zawiera owo wydawnictwo? Trzon muzyki stanowi metal śmierci. Głównie dość prosty, chwilami wręcz siermiężny, oparty na siłowym stylu. Elementów technicznych niezbyt tu wiele, zatem obcując z „The Miasma of the Gods” wystawieni zostajemy na wiercące dziurę w głowie riffowanie. Trochę to przypomina próbę wbicia się w ścianę nośna bez użycia udaru i na pierwszy rzut ucha może wydawać się monotonne. Tym bardziej, że poszczególne utwory oparte są jedynie na kilku akordach. Rzecz w tym, że owa powtarzalność buduje jednocześnie coś na zasadzie transu i jeśli odpowiednio się wsłuchamy, i przebijemy przez nietypową dla gatunku produkcję, to materiał ten zyskuje drugie dno. Z jednowymiarowego bzyczenia zaczyna zmieniać się w wirujący w koło i zacieśniający krąg byt, charczący do nas swoje zaklęcia i nie zwiastujący niczego dobrego. Ponadto na płycie pojawiają się drobne ozdobniki w postaci klawiszowych muśnięć czy filmowych sampli, budujących atmosferę horroru. Całość obraca się zazwyczaj w podobnym, szybkim tempie, a zwolnień tu jak na lekarstwo. No OK, ale wspomniałem, że death metal stanowi jedynie rdzeń tej muzyki. Nadmienić bowiem należy, że sposób riffowania chwilami bardzo mocno nawiązuje także do black metalu, a jego wpływy pogłębia wspomniane brzmienie, będące wypadkową obu gatunków. Prawdę powiedziawszy chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do takiego stroju gitar, bo jest ono rzeczywiście niecodzienne. Jednak właśnie dzięki temu nie da się jednoznacznie wskazać podobieństw Curse of the Soulless do jakiegoś konkretnego zespołu. I to chyba stanowi podstawową zaletę tego albumu. Ogólnie jest to materiał ciekawy, choć nie pozbawiony mankamentów. Jednak jak na debiut wypada całkiem nieźle i myślę, że warto sobie te nagrania sprawdzić. Jeśli bowiem nie odbijecie się przy pierwszym podejściu, to jest szansa, że ta płyta zagości w waszym odtwarzaczu na dłużej.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz