sobota, 19 sierpnia 2023

Recenzja PYREFICATIVM „Oneiron”

 

PYREFICATIVM

„Oneiron”

Inferna Profundus Records 2023

Chilijski hord Pyreficativm istnieje już praktycznie 15 lat, a to jakby nie patrzeć kawał czasu. Co prawda w latach 2008-2011 funkcjonował on pod szyldem Flammis Maledictis, ale tak naprawdę nic to nie zmienia, gdyż za obie inkarnacje grupy niezmiennie odpowiada Melek Rsh Nvth IX. Zespól należy do Pure Raw Underground Black Metal Plague Circle, która to organizacja zrzesza również m.in. 13th Temple, Abhorior, Funeral Fullmoon, Grymmstalt, Majestic Terror, Moon’s Veneris, Nachtsehnsucht, Old Castles, Sanctum Sathanas, Wampyric Ries, czy Winterstorm. To jeszcze nie wszystko, gdyż Pyreficativm jest także częścią The Temple of Paroketh Death Current wraz z na przykład Eavral, Evil Forest, Haul of Nagah, Occult Odyssey, Pessimist Spirit i Thagirion Altars. Zaangażowania w scenę odmówić chłopu nie można, bez dwóch zdań. Wracajmy jednak do „Oneiron”, czyli piątej już pełnej płyty projektu. Materiał ten swą premierę miał już ponad rok temu, lecz zawarte na nim dźwięki na tyle ujęły szefostwo Inferna Profundus Records, że postanowili oni wypuścić je na limitowanym do 50 kopii, kolorowym, vinylowym placku (a konkretnie jest to 180gr Ultra Clear Vinyl with Gold Splatter), jak i klasycznej, czarnej płycie (również 180gr) ograniczonej ilościowo do 100 szt. Jest też cały czas dostępna (a przynajmniej była w dniu pisania tej recki) edycja specjalna dla największych maniaków (jedynie 5 kopii), tak zwany Test Press z ręcznie numerowaną, drukowaną  okładką i kilkoma jeszcze niespodziewajkami. No to teraz jeszcze słów parę o muzyce, aby ta recka była kompletna. Krążek ten zawiera 43 minuty gęstego, złowieszczego, okultystycznego Black Metalu. Ta muza kipi wręcz ceremonialnym, diabelski klimatem i bluźnierczymi wibracjami. Kontakt z nią to jak brodzenie we wrzącym ołowiu w otoczeniu trujących, miazmatycznych, siarczanych wyziewów z samego dna piekieł. Główną winę ponoszą za to smoliste, nierzadko ocierające się o dysonans i atonalne akcenty linie wiosła, oraz ponure, mroczne, klawiszowe pływy, które wraz z wycofaną, nieco tubalną sekcją rytmiczną wgniatają słuchacza w podłoże. „Oneiron” nie jest tak mocno, jak wcześniejsze krążki hordy zainfekowana dalekowschodnim mistycyzmem, niemniej echa demonologii orientu są do pewnego stopnia na tej płytce także wyczuwalne. Jakkolwiek  złowroga i ciężka to muzyka, która potrafi nadepnąć na zwoje mózgowe, to jednak chwilami wkrada się tu monotonia i powtarzalność dźwiękowych faktur. Dla jednych będzie to wada, dla innych zaleta. Ja jestem umiarkowanym zwolennikiem tego krążka, tzn. doceniam jego bluźnierczy charakter i niesamowicie zwartą konsystencję, jednak kolan przed nim nie ugnę. Zachęcam wszelako, zwłaszcza maniaków gatunku, aby się z nim zapoznać.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz