PYREFICATIVM
„Oneiron”
Inferna Profundus Records 2023
Chilijski
hord Pyreficativm istnieje już praktycznie 15 lat, a to jakby nie patrzeć kawał
czasu. Co prawda w latach 2008-2011 funkcjonował on pod szyldem Flammis
Maledictis, ale tak naprawdę nic to nie zmienia, gdyż za obie inkarnacje grupy
niezmiennie odpowiada Melek Rsh Nvth IX. Zespól należy do Pure Raw Underground Black Metal
Plague Circle, która to organizacja zrzesza również m.in. 13th Temple,
Abhorior, Funeral Fullmoon, Grymmstalt, Majestic Terror, Moon’s Veneris, Nachtsehnsucht,
Old Castles, Sanctum Sathanas, Wampyric Ries, czy Winterstorm. To jeszcze nie
wszystko, gdyż Pyreficativm jest także częścią The Temple of Paroketh Death
Current wraz z na przykład Eavral, Evil Forest, Haul of Nagah, Occult Odyssey,
Pessimist Spirit i Thagirion Altars. Zaangażowania w scenę
odmówić chłopu nie można, bez dwóch zdań. Wracajmy jednak do „Oneiron”, czyli
piątej już pełnej płyty projektu. Materiał ten swą premierę miał już ponad rok
temu, lecz zawarte na nim dźwięki na tyle ujęły szefostwo Inferna Profundus
Records, że postanowili oni wypuścić je na limitowanym do 50 kopii, kolorowym,
vinylowym placku (a konkretnie jest to 180gr Ultra Clear Vinyl with Gold
Splatter), jak i klasycznej, czarnej płycie (również 180gr) ograniczonej
ilościowo do 100 szt. Jest też cały czas dostępna (a przynajmniej była w dniu
pisania tej recki) edycja specjalna dla największych maniaków (jedynie 5
kopii), tak zwany Test Press z ręcznie numerowaną, drukowaną okładką i kilkoma jeszcze niespodziewajkami. No
to teraz jeszcze słów parę o muzyce, aby ta recka była kompletna. Krążek ten
zawiera 43 minuty gęstego, złowieszczego, okultystycznego Black Metalu. Ta muza
kipi wręcz ceremonialnym, diabelski klimatem i bluźnierczymi wibracjami.
Kontakt z nią to jak brodzenie we wrzącym ołowiu w otoczeniu trujących,
miazmatycznych, siarczanych wyziewów z samego dna piekieł. Główną winę ponoszą
za to smoliste, nierzadko ocierające się o dysonans i atonalne akcenty linie
wiosła, oraz ponure, mroczne, klawiszowe pływy, które wraz z wycofaną, nieco
tubalną sekcją rytmiczną wgniatają słuchacza w podłoże. „Oneiron” nie jest tak
mocno, jak wcześniejsze krążki hordy zainfekowana dalekowschodnim mistycyzmem,
niemniej echa demonologii orientu są do pewnego stopnia na tej płytce także
wyczuwalne. Jakkolwiek złowroga i ciężka
to muzyka, która potrafi nadepnąć na zwoje mózgowe, to jednak chwilami wkrada
się tu monotonia i powtarzalność dźwiękowych faktur. Dla jednych będzie to
wada, dla innych zaleta. Ja jestem umiarkowanym zwolennikiem tego krążka, tzn. doceniam
jego bluźnierczy charakter i niesamowicie zwartą konsystencję, jednak kolan
przed nim nie ugnę. Zachęcam wszelako, zwłaszcza maniaków gatunku, aby się z
nim zapoznać.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz