czwartek, 3 sierpnia 2023

Recenzja TRAMALIZER „Fumes Of Funeral Pyres”

 

TRAMALIZER

„Fumes Of Funeral Pyres”

Soulseller Records 2023

Tramalizer to kwartet z Finlandii i na ich pierwszym, pełnym albumie słychać to tak wyraźnie, że wyraźniej już przypuszczalnie nie można. Muzycy zespołu nie zamierzali zresztą chyba tego ukrywać, a wręcz przeciwnie, odnoszę wrażenie, że są dumni ze swej spuścizny i zuchwale napierdalają klasycznie zorientowany Metal Śmierci made in Suomi. I chwała im za to, gdyż robią to fachowo, profesjonalnie i z gruntownym znawstwem tematu. A zatem usłyszymy tu tradycyjnie niszczącą sekcję rytmiczną z wyraziście dziergającym basem wykończonym chropowatymi obwódkami, która gniecie naprawdę solidnie zarówno w agresywnym jeździectwie, jak i miażdżących, kierujących się w stronę pogrzebowego Doom Metalu, masywnych spowolnieniach. Kanonicznie surowe riffy z niemałą dawką melodyjnych akcentów nurkujące często w korzenny Thrash Metal, jak i wyjące dziko solówki przecudnie ryją po łbie i potrafią zdrowo sponiewierać, a złośliwe, zadziorne, zaczepne, zjadliwe, gwałtowne (żeby nie było, że wszystkie określenia zaczynają się od „z”) wokale dobywające się z gardzieli Pana Travonena zalatują trupim jadem wymieszanym ze sporą dawką alkoholu, że o nikotynowo-dymnych  inhalacjach nie wspomnę. Tradycji musi się stać zadość, więc i na tej płycie napotkamy klimatyczne, budujące napięcie, instrumentalne miniatury, czy też nasycony mrocznymi wibracjami klawisz. Słychać, że u podstaw tych kompozycji leży twórczość Funebre, Purtenance, wczesnych produkcji Sentenced, Demigod, Convulse, czy też Depravity, jednak sound, jakim zaopatrzono ten materiał cechujący się dbałością o wyeksponowanie przesteru Boss HM-2 kieruje nas zdecydowanie w stronę szwedzkiej klasyki Death Metalu spod znaku Carnage, Entombed, Dismember, Epitaph, Excruciate, czy Desultory. Kurwa, no w chuj podoba mi się ten materiał, nawet umieszczony prawie w środku płyty cover Ferox (dla niewtajemniczonych, to fińska ikona Thrash Metalu) doskonale asymiluje się z całością albumu. Pomijając jednak wszelakie upodobania, gusta i guściki, niezależnie od tego, że dla jednych będzie to tylko hołd złożony przeszłości, a dla innych całkiem kreatywne, inspirowane klasyką granie, słychać wyraźnie, że materiał ten, to dzieło pasji i absolutnego oddania skandynawskiemu Death Metalowi starej szkoły gatunku. Jak dla mnie, to aż nadto, aby album ten znalazł swoje miejsce w mej kolekcji płyt, gdyż „Opary Stosów Pogrzebowych” to naprawdę w pytę album i choćby nawet wieloryb przeszedł przez ucho igielne, to nic tego nie zmieni.

 

Hatzamoth      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz