My
Lament
„The
Season Came Undone”
Ardua Music 2023
My
Lament jest kapelą, która nie od wczoraj funkcjonuje na scenie, bo powstała w
2002 roku, lecz od tamtego czasu nie nagrali zbyt wiele. Mają na koncie tylko
jedno demo, epkę i dwa single no i w 2009 wydali full’a pt. „Broken Leaf”. Jak
napisano w notce informacyjnej od wytwórni, zespół ten na swojej nowej
produkcji zamienił charakter swoich piosenek na bardziej przystępny, przez co
stara się podbić serca szerszej publiczność. Tak jest w istocie. W porównaniu
do debiutu sprzed czternastu lat obecna produkcja nacechowana została większą
melodyjnością i mniejszą wagą kompozycji. Co prawda ich death/doom o wyraźnie
gotyckim zabarwieniu stał się delikatniejszy, ale nie zatracił właściwej sobie
ciężkości. Cały proces twórczy Belgowie oparli na starych wzorcach, kiedy to
gatunek ten był częściej widziany na salonach niż dziś. Mamy przysadzistą
sekcję rytmiczną, growle mieszające się z czystymi wokalami oraz odpowiednio
nastrojone gitary, które już nie kreślą zwłaszcza przytłaczających i miarowych
riffów, budzących się niekiedy do szybszych zrywów. Teraz dostajemy również
chwytliwe i łatwo zapadające w ucho akordy, takież solówki, a także romantyczne
przerywniki na czystych strunach. Obydwa wokale wtórują reszcie, które w tej
śpiewnej formie, kojarzą się z kapelą Clannad i jej podkładem pod pamiętny
serial „Robin Z Sherwood”, a chwilami wpadają w Peter’a Steele’a. Nie razi to
jednak zbyt mocno, a nawet doskonale pasuje tym smutnym i wręcz chmurnym w swym
wyrazie utworom. Najnowsza płyta My Lament „The Season Came Undone” jawi mi się
jako ugrzeczniona wersja tego typu muzykowania. Jakby stała na krawędzi między
podziemiem, a głównym nurtem. Między starą Katatonią, a nową. Fenomen tego wydawnictwa
polega jednak na tym, że obydwie strony mogą tutaj znaleźć coś dla siebie.
Ciekawe co będzie dalej?
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz