wtorek, 8 sierpnia 2023

Recenzja Fossilization „Leprous Daylight”

 

Fossilization

„Leprous Daylight”

Everlasting Spew 2023

Dwa lata po bardzo dobrze rokującej EP-ce, i rok po wydaniu splitu z Ritual Necromancy, nadszedł czas na debiutancki album pochodzącego z Brazylii Fossilization. Wiele sobie po tym materiale obiecywałem. I nie zawiodłem się. Formacja ta, co należy zaznaczyć już na początku, wcale nie brzmi, ani nie tworzy muzyki charakterystycznej dla swojego kontynentu. Zdecydowanie bliżej im do źródeł Amerykańskich czy Europejskich. Jeśli chcielibyśmy mocno generalizować, to można by ich nazwać brazylijską odpowiedzią na  Dead Congregation. Panowie w bardzo podobny sposób łączą w swoich kompozycjach nieprzeciętny ciężar, chwytliwość oraz melodię. Także nie wzbraniają się ani przed nagłymi zrywami, ani konkretnym hamowaniem. Nie można bynajmniej stwierdzić, że ten materiał jest nudny czy nijaki. Tutaj akordy bardzo płynnie przechodzą z jednego w drugi, raz za razem sprowadzając słuchacza do parteru swoją masą. Przy tych ośmiu kompozycjach powietrze zagęszcza się a temperatura wzrasta, co powoduje uczucie duszności i klaustrofobii. Doprawdy praca gitar jest tutaj na najwyższym poziomie, co raz to przywołując w pamięci, poza wspomnianymi Grekami, choćby takie nazwy jak Immolation, Corpsessed, czy chwilami także Portal. Zwłaszcza, że „Leprous Daylight” niejednokrotnie zaskakuje niezłymi łamańcami i niespodziewanymi zwrotami akcji, jednocześnie następującymi po sobie bardzo logicznie. Istotnym także jest fakt, iż album ten znacząco rośnie wraz z ilością spędzonych przy nim sesji, ostatecznie nabierając  gigantycznych rozmiarów. Doprawdy wybornie dołuje tu sekcja rytmiczna (wsłuchajcie się w pracę bębniarza, tu wcale nie wszystko jest takie banalne i oczywiste jak można by przypuszczać), a głęboki wokal zalewa wszystko niczym wrząca smoła. Staram się doszukać na tym krążku jakichś mankamentów, ale nie potrafię tego zrobić, bo nawet brzmienie tych nagrań jest dokładnie takie, jakiego bym sobie życzył. Powiem zatem krótko – żaden maniak gruzu i parującej lawy nie będzie tym krążkiem rozczarowany. A nawet więcej, jestem szczerze przekonany, że w podsumowaniu rocznym album ten znajdzie się w ścisłej czołówce, i to nie tylko w kategorii metalu budowlanego. Ja jestem konkretnie rozłożony na łopatki i nie mogę złapać tchu.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz