Garota
/ Scrüda
„Czerń
Północy”
Godz ov War 2025
Jak ktoś nurkuje w Internetach, to zapewne wie, że
materiał ten ukazał się w wersji digital już gdzieś w połowie zeszłego roku.
Jako iż oba zespoły przygotowały nam w międzyczasie duże płyty, była okazja, by
i ten split ujrzał światło dzienne w formie fizycznej. Zatem jest. Są. Trzy
numery od Garota i cztery od Scrüda. Razem nieco ponad dwadzieścia minut.
Dwadzieścia minut, które potraktowałem jako przebieżkę przed podejściem do
etapów głównych. No to pokrótce. Garota zdążyli się już wcześniej przedstawić
za pomocą EP-ki i pełniaka, więc możliwe, że się z nimi zdążyliście poznać.
Zespół gra staroszkolny, przesiąknięty wpływami lat osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych thrash / black metal. Oba te gatunki występują tuaj w
formie faktycznej, a nie jedynie w koniecznym nazewnictwie. Tłumaczę, bo czasem
band gra thrash, śpiewa nieco ostrzejszym głosem, i już wielki „black /
thrash”. W przypadku Garota są zarówno harmonie północne, drugofalowe tremolo,
jak i bardziej klasyczne kostkowanie. Śpiewają chłopaki po naszemu, co,
przynajmniej u mnie, jeszcze bardziej potęguje odczucie archaiczności tej
muzyki i przywołuje młodzieńcze sentymenty. Jak wspomniałem, na splicie panowie
prezentują się w trzech odsłonach, i jest to konkretny kop w dupę, który ma się
ochotę przyjąć więcej niż jeden raz. Scrüda (zespół, przynajmniej wydawniczo
mniej doświadczony), mają z zespołem ze Szczecina kilka elementów wspólnych. Po
pierwsze język, w jakim zespół wyraża swoje muzyczne opowieści. Po wtóre,
muzyka grana przez trio z Gdańska jest tak samo zainfekowana starymi klasykami,
choć w nieco inny sposób. Więcej tutaj pierdolnięcia w niższych (pod względem
brzmienia) rejestrach, co chwilami zajeżdża nawet kapkę death metalem. Przeważa
jednak klasyczny thrash / speed metal, bardzo mocno śmierdzący mi polską
peerelowską szkołą. Może przez ten punkowy sznyt, prostotę, może to złudna
iluzja wywołana językiem polskim. Jeden to chuj. Numery Scrüda są zdecydowanie
krótsze, bowiem wszystkie zamykają się w dwóch i pół minuty. Są też bardziej
zróżnicowane, bo poza szybkimi strzałami mamy też kawałek wolny na zakończenie.
Gdybym miał stawiać werdykt, to bardziej do mnie przemawia Scrüda, z całym
prezentowanym przez siebie syfem, jednak wynik tego pojedynku na pewno nie
rozstrzygnąłby się przez knock out. Obie kapele mają swój styl, zatem z
przyjemnością zasiądę za chwilę do „Czarne Wizje” i „Fury Among Ruins”. „Czerń
Północy” to dobra przystawka.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz