niedziela, 29 grudnia 2024

Recenzja Garota / Scrüda „Czerń Północy”

 

Garota / Scrüda

„Czerń Północy”

Godz ov War 2025

Jak ktoś nurkuje w Internetach, to zapewne wie, że materiał ten ukazał się w wersji digital już gdzieś w połowie zeszłego roku. Jako iż oba zespoły przygotowały nam w międzyczasie duże płyty, była okazja, by i ten split ujrzał światło dzienne w formie fizycznej. Zatem jest. Są. Trzy numery od Garota i cztery od Scrüda. Razem nieco ponad dwadzieścia minut. Dwadzieścia minut, które potraktowałem jako przebieżkę przed podejściem do etapów głównych. No to pokrótce. Garota zdążyli się już wcześniej przedstawić za pomocą EP-ki i pełniaka, więc możliwe, że się z nimi zdążyliście poznać. Zespół gra staroszkolny, przesiąknięty wpływami lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych thrash / black metal. Oba te gatunki występują tuaj w formie faktycznej, a nie jedynie w koniecznym nazewnictwie. Tłumaczę, bo czasem band gra thrash, śpiewa nieco ostrzejszym głosem, i już wielki „black / thrash”. W przypadku Garota są zarówno harmonie północne, drugofalowe tremolo, jak i bardziej klasyczne kostkowanie. Śpiewają chłopaki po naszemu, co, przynajmniej u mnie, jeszcze bardziej potęguje odczucie archaiczności tej muzyki i przywołuje młodzieńcze sentymenty. Jak wspomniałem, na splicie panowie prezentują się w trzech odsłonach, i jest to konkretny kop w dupę, który ma się ochotę przyjąć więcej niż jeden raz. Scrüda (zespół, przynajmniej wydawniczo mniej doświadczony), mają z zespołem ze Szczecina kilka elementów wspólnych. Po pierwsze język, w jakim zespół wyraża swoje muzyczne opowieści. Po wtóre, muzyka grana przez trio z Gdańska jest tak samo zainfekowana starymi klasykami, choć w nieco inny sposób. Więcej tutaj pierdolnięcia w niższych (pod względem brzmienia) rejestrach, co chwilami zajeżdża nawet kapkę death metalem. Przeważa jednak klasyczny thrash / speed metal, bardzo mocno śmierdzący mi polską peerelowską szkołą. Może przez ten punkowy sznyt, prostotę, może to złudna iluzja wywołana językiem polskim. Jeden to chuj. Numery Scrüda są zdecydowanie krótsze, bowiem wszystkie zamykają się w dwóch i pół minuty. Są też bardziej zróżnicowane, bo poza szybkimi strzałami mamy też kawałek wolny na zakończenie. Gdybym miał stawiać werdykt, to bardziej do mnie przemawia Scrüda, z całym prezentowanym przez siebie syfem, jednak wynik tego pojedynku na pewno nie rozstrzygnąłby się przez knock out. Obie kapele mają swój styl, zatem z przyjemnością zasiądę za chwilę do „Czarne Wizje” i „Fury Among Ruins”. „Czerń Północy” to dobra przystawka.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz