At the Altar of the Horned
God
“Elements”
I, Voidhanger 2024
Cóż, tego w sumie można było się spodziewać. Bynajmniej
nie „oczekiwać”, bo, jeśli pamiętacie, dotychczasowe dwa pełne albumy At the
Altar of Horned God zrobiły na mnie naprawdę silne wrażenie. Z zespołami
nieoczywistymi i eksperymentalnymi jest jednak tak, że zdarza im się skręcić
nie do końca w tę ścieżkę w którą byśmy chcieli. Hiszpan na swoim najnowszym
wydawnictwie najwyraźniej zbłądził. Zacznijmy od tego, że „Elements”,
dwudziestominutowa EP-ka składająca się z czterech utworów, każdy z nich
poświęcony innemu żywiołowi, jest materiałem nie mającym już z metalem
kompletnie nic wspólnego. Przynajmniej jeśli nie bierzemy pod uwagę
pojawiających się na płycie, bardzo miejscowo, ostrych wokali. To, co Heolstor
tutaj spłodził to mieszanka rocka gotyckiego, industrialu i elementów elektro.
I to jeszcze nie byłoby wcale takie złe, bo kiedy chwilami motyw przewodni,
wspomagany niskimi, śpiewanymi wokalami, przypomina nieco Sisters of Mercy, to
wcale nie brzmi to aż tak nijako. Takich fragmentów jest jednak jak na
lekarstwo. Sporo za to naprawdę nijakiego, oklepanego do granic możliwości,
skocznego, albo raczej powinienem napisać „tanecznego”, ciemnego rocka. Nie
brak też elementów klawiszowych, i to zarówno pod postacią syntezatorowego
pianina, co płynących w tle, ambientowych pasaży, w sumie nużących i za cholerę
nie wnoszących niczego nowego do wspomnianego wcześniej kanonu. Ponadto mocno
nijakie są na tym wydawnictwie także wokale. Chłop stara się chyba stanąć w
rozkroku, tworząc dźwięki, mimo wszystko, dość mroczne, lecz łączy je z dość
„popowym” stylem śpiewania. Tak dzieje się choćby w „Ignis”. Za chwilę, w
„Aer”, z kolei słyszymy śpiewy w duecie, niby mające tworzyć tajemniczy klimat,
ale i w tej roli odnoszące sromotną porażkę. A rolę pełnią tu one przewodnią,
gdyż spokojne klawiszowe tło w zasadzie… jest. I tylko tyle. Gdzieś tam pojawi
się przez chwilę cięższy beat albo jakieś bębny, lecz tak naprawdę nie ma tutaj
na czym ucha zawiesić. A na pewno materiał ten nie wciąga i nie intryguje, jak
wspomniane, wcześniejsze wydawnictwa. No i jeszcze ten niemal dyskotekowy
„Terra” na koniec. Niestety, kariery na scenie goth / elektro Hiszpanowi nie
wróżę, bo o wiele lepsze zespoły widziałem choćby dwa tygodnie temu, kiedy dla
towarzystwa wybrałem się z małżonką na koncert do Warszawy. Albo jeśli porównam
„Elements” z prezentowanym tu całkiem niedawno debiutem Pink Panther Project. Nudne
to jest, nijakie i niezbyt dobrze wróżące na przyszłość. Jeśli ta EP-ka miała
być jedynie eksperymentem w wykonaniu At the Altar of the Horned God”, to na
pewno się on nie powiódł. Mam nadzieję, że z kolejnym krążkiem projekt ten
wróci na właściwe tory. Bo za tego kaszana mają u mnie pierwsze ostrzeżenie.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz