- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -
Afraid of Destiny
„Contra Omnes”
Talheim
Rec. 2023
Afraid of Destiny to zespół obecny na scenie już ponad
dekadę, mający w swoim dorobku cztery duże płyty i kilka wydawnictw
pomniejszych. Ostatnim dzieckiem Włochów jest wydana prawie dwa lata temu
„Contra Omnes”, zawierająca około pięćdziesięciu minut muzyki z gatunku atmosferyczny
black metal. Jako iż „atmosferyczny” różne może mieć oblicza, właśnie
interpretacja tego przymiotnika przez zespół interesowała mnie najbardziej w
chwili, kiedy zabierałem się za odsłuch omawianej płyty. Wychodzi na to, iż owa
atmosfera jest w przypadku Afraid of Destiny dość depresyjna i melancholijna.
Ich kompozycje, oparte na kręgosłupie tradycyjnego black metalu w średnich
tempach, wypełnione są bowiem częstymi zwolnieniami, fragmentami akustycznymi
czy partiami klawiszowymi budującymi poczucie smutku i beznadziei. W zasadzie
można powiedzieć, że album ten to taka pigułka na szczęście, tylko w tym
przypadku jest to lekarstwo nadmiar owej radości wyciszające. Nie bez powodu
kilkukrotnie miałem przy tych dźwiękach skojarzenia choćby z doomowym przygnębieniem
pokroju My Dying Bride, do których to Afraid of Destiny może nie nawiązują w
linii prostej, lecz ową rozpacz przelewają w dźwięki własne na podobnej
zasadzie. Powolne harmonie, często zapętlone, szepczące głosy, plumkające w tle
monotonne dźwięki pianina, to wszystko tworzy nastrój dryfowania ku nicości i
ostatecznemu końcowi, a wkradające się weń szybsze fragmenty, oparte głownie na
riffach tremolo, są niczym próbująca wyrwać się z ciała jeszcze przed wydaniem
ostatniego tchnienia dusza. Mimo iż nie jestem przesadnym fanem tego typu
muzykowania, stwierdzić trzeba, że w swojej niszy Włosi odnajdują się całkiem
nieźle. „Contra Omnes” nie jest na pewno żadnym albumem przełomowym czy innym
kamieniem milowym gatunku, jednak jest wystarczająco dobrym wydawnictwem, by
poświęcić mu kilka chwil. Gdybym miał wskazać punkt szczytowy tego krążka, to
myślę, iż na wyróżnienie zasługuje utwór ostatni, piętnastominutowy, wpadający
początkowo w klimaty funeral doom’owe „Requiem In Do Diesis Minore”, eksplodujący
w środkowej części niepohamowaną złością, by pod koniec przejść w melancholijne
wyciszenie, po którym światło gaśnie i nie pozostaje nic. Jeśli tylko panowie
częściej rozbudowywaliby swoje kompozycje w tej sposób, to ich muzyka sporo by moim
zdaniem zyskała. Jestem przekonany, że maniacy depresyjnego grania będą tymi
piosenkami ukontentowani i przytulą „Contra Omnes” mocno do serca. Ja sobie
posłuchałem, było nieźle, ale wracać raczej nie będę.
-
jesusatan
Afraid of Destiny
“Contra Omnes”
Talheim Rec. 2023
Afraid of Destiny
is a band that’s been on the scene for over a decade, with four full-lenght
albums and several minor releases. The Italians' latest brainchild is “Contra
Omnes,” released almost two years ago, containing about fifty minutes of
atmospheric black metal. As “atmospheric” can have various facets, it was the
band's interpretation of this adjective that interested me most when I set
about listening to the album in question. It turns out that this atmosphere is,
in the case of Afraid of Destiny, quite depressive and melancholic. Indeed,
their compositions, based on the backbone of traditional black metal at medium
tempos, are filled with frequent slowdowns, acoustic passages or keyboard parts
that build a sense of sadness and hopelessness. In fact, one could say that
this album is such a pill for happiness, only in this case it is a remedy for
the excess of joy. It is not without reason that several times with these
sounds I had associations with, for example, doomy gloom of the likes of My
Dying Bride, to which Afraid of Destiny may not refer in a straight line, but
they pour despair into their sounds
sounds on a similar basis. Slow harmonies, often looped, whispering voices,
monotonous piano sounds plummeting in the background, all this creates an
atmosphere of drifting towards nothingness and the final end, and the faster
fragments creeping in, based mainly on tremolo riffs, are like a soul trying to
break out of its body before giving out its last breath. Although I’m not an
exaggerated fan of this genre, it must be said that in their niche the Italians
find themselves quite well. “Contra Omnes” is certainly no landmark album or another
milestone, but it is a good enough release to spend a few moments on. If I had
to point out the peak point of this album, I think that the last track deserves
a mention, the fifteen-minute, initially falling into the funeral doom
atmosphere “Requiem In Do Diesis Minore”, exploding in the middle part with
unbridled anger, only to pass into a melancholic silence at the end, after
which the light goes out and nothing remains. If only the gentlemen were to
expand their compositions in this way more often, their music would gain a lot,
in my opinion. I am sure that maniacs of depressive tunes will be satisfied
with these songs and will hug “Contra Omnes” tightly to their hearts. I
listened to it several times, it was not bad, but I am unlikely to return.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz