czwartek, 5 grudnia 2024

Recenzja Pestilent Hex “Sorceries of Sanguine & Shadow”

 

Pestilent Hex

“Sorceries of Sanguine & Shadow”

Debemur Morti 2024

Debiutancki album Pestilent Hex ostro zamieszał w moim podsumowaniu za rok dwudziesty drugi. Oto chłopaki z takich fińskich załóg jak Corpsessed czy Desolate Shrine wzięli się za black metal, i wyszło im to bardziej niż przyzwoicie. Zastanawiałem się zatem, czy „”The Ashen Abhorrence” to tylko jednorazowy wybryk, czy może temat zostanie pociągnięty dalej. Na odpowiedź długo czekać nie musiałem. Oto mam przed sobą album rzeczonego kwartetu numer dwa. Przynosi on ze sobą trzy kwadranse będące w prostej linii kontynuacją tego, co mogliśmy usłyszeć na debiucie. Z jedną małą korektą. Symfoniczny (choć w tym konkretnym przypadku jest to określenie trochę na wyrost) czarny metal spod znaku wczesnego Emperor , rozwinęli po swojemu jeszcze bardziej. Bardziej, znaczy ciekawiej. Obracając się wciąż w kręgu dość ograniczonych ram, Finowie zbudowali pomnik dla gatunku muzyki święcącego swoje tryumfy w połowie lat dziewięćdziesiątych. Według mnie nagrali kolejny album zawierający w sobie esencję norweskiej sztuki. Przesiąknięty buntem, tym pierwotnym gniewem, zimnym jak sopel lodu, lecz jednocześnie, poza tnącymi do kości riffami, zawierającym tą charakterystyczną melodię. Muzyka Pestlent Hex jest aptekarsko wręcz wyważona. Tutaj wszystkie elementy zazębiają się niezwykle spójnie, uzupełniają się i tworzą prawdziwy krajobraz północnej zawieruchy. Jednocześnie ilość wszelkiego rodzaju dodatków do drugofalowego kręgosłupa, pokroju fragmentów akustycznych czy klawiszowych pasaży, może stanowić wzór, jak należy to robić, by nie przekroczyć linii, za którą czają się zespoły typu Dimmu Borgir czy Limbonic Art. Że chwilami można doszukać się tu bliskich kalki zagrywek? No i bardzo mnie to pierdoli, skoro to „bliskich” jest jednocześnie zinterpretowane po swojemu! Muzyka Pestilent Hex jest jadowita, a jednocześnie zwodniczo piękna. Absolutnie nie oryginalna, a zarazem wybijająca się ponad wszystkich naśladowców pijących z tego samego źródełka. Panowie Fińczycy po raz drugi udowodnili, że nie tylko death metal im w duszy brzęczy. I po raz drugi zrobili to w sposób bezprecedensowy. „Sorceries of Sanguine & Shadow” to bez wątpienia ścisła czołówka gatunku (symfo) black metal w królującym nam jeszcze przez chwilę roku. Pełna rekomendacja.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz