Pestilent Hex
“Sorceries of Sanguine &
Shadow”
Debemur Morti 2024
Debiutancki album Pestilent Hex ostro zamieszał w moim
podsumowaniu za rok dwudziesty drugi. Oto chłopaki z takich fińskich załóg jak
Corpsessed czy Desolate Shrine wzięli się za black metal, i wyszło im to
bardziej niż przyzwoicie. Zastanawiałem się zatem, czy „”The Ashen Abhorrence”
to tylko jednorazowy wybryk, czy może temat zostanie pociągnięty dalej. Na
odpowiedź długo czekać nie musiałem. Oto mam przed sobą album rzeczonego
kwartetu numer dwa. Przynosi on ze sobą trzy kwadranse będące w prostej linii
kontynuacją tego, co mogliśmy usłyszeć na debiucie. Z jedną małą korektą.
Symfoniczny (choć w tym konkretnym przypadku jest to określenie trochę na
wyrost) czarny metal spod znaku wczesnego Emperor , rozwinęli po swojemu
jeszcze bardziej. Bardziej, znaczy ciekawiej. Obracając się wciąż w kręgu dość
ograniczonych ram, Finowie zbudowali pomnik dla gatunku muzyki święcącego swoje
tryumfy w połowie lat dziewięćdziesiątych. Według mnie nagrali kolejny album
zawierający w sobie esencję norweskiej sztuki. Przesiąknięty buntem, tym
pierwotnym gniewem, zimnym jak sopel lodu, lecz jednocześnie, poza tnącymi do
kości riffami, zawierającym tą charakterystyczną melodię. Muzyka Pestlent Hex
jest aptekarsko wręcz wyważona. Tutaj wszystkie elementy zazębiają się
niezwykle spójnie, uzupełniają się i tworzą prawdziwy krajobraz północnej zawieruchy.
Jednocześnie ilość wszelkiego rodzaju dodatków do drugofalowego kręgosłupa,
pokroju fragmentów akustycznych czy klawiszowych pasaży, może stanowić wzór,
jak należy to robić, by nie przekroczyć linii, za którą czają się zespoły typu
Dimmu Borgir czy Limbonic Art. Że chwilami można doszukać się tu bliskich kalki
zagrywek? No i bardzo mnie to pierdoli, skoro to „bliskich” jest jednocześnie
zinterpretowane po swojemu! Muzyka Pestilent Hex jest jadowita, a jednocześnie
zwodniczo piękna. Absolutnie nie oryginalna, a zarazem wybijająca się ponad
wszystkich naśladowców pijących z tego samego źródełka. Panowie Fińczycy po raz
drugi udowodnili, że nie tylko death metal im w duszy brzęczy. I po raz drugi
zrobili to w sposób bezprecedensowy. „Sorceries of Sanguine & Shadow” to
bez wątpienia ścisła czołówka gatunku (symfo) black metal w królującym nam
jeszcze przez chwilę roku. Pełna rekomendacja.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz