Nogothula
„Telluric Sepsis”
Blood Harvest 2024
Nogohtula
to czterech muzyków z Cincinnati, którzy łoją death metal pod tą nazwą od 2021
roku. Ich debiutancki album w wersji kasetowej wypuszczono 25 października, a
płyta CD ukazała się miesiąc później, bo 29 listopada. Ci, którzy gardzą tymi
nośnikami i onanizują się nad „woskiem”, to od 13 grudnia mogą zaspokoić swój
fetysz i nabyć placka. Amerykanie grają metal śmierci o żwawej agogice, w który
wplatają sporą ilość technicznych elementów, a to pozwala określić ich decior
jako progresywny, choć twardo trzymają się jego fundamentalnych zasad. Trzonem
są tu brutalne i szybkie riffy, których siła dewastacji jest dość duża.
Energiczne akordy mielą i biczują na przemian aż oczy krwawią. W między nie
Nogothula wplatają bezlik demonicznego kostkowania w postaci świdrujących i
zakręconych dźwięków, które wraz z wyraźną sekcją rytmiczną wypełniają
aranżacje „Telluric Sepsis”, że trzeszczą one w szwach. Te gęste struktury
podbite tu i ówdzie klawiszami oraz obdarzone podwójnymi wokalami nie tylko
bestialsko obchodzą się z umysłem słuchającego, ale również niosą ze sobą
kosmiczny klimat, który poraża swoim zimnym i piekielnym usposobieniem. To
właśnie zestawienie tych dwóch skrajnie odmiennych temperatur, generuje moc
rażenia tego albumu. Kłębiące się formy riffowania i ich stopnie Celsjusza
wytwarzają reakcję łańcuchową, która na poziomie sonicznym i psychicznym po
prostu niszczy. Death metal w wykonaniu tego kwartetu to intensywna muza,
zarejestrowana w czyściutki sposób, lecz nie została pozbawiona organicznego
brzmienia, które barwą przypomina ten gatunek z końca lat dziewięćdziesiątych,
a i swą agresywnością oraz bezdusznością tamtemu okresowi nie ustępuje.
Dziewięć numerów smolistej substancji, z której wyłażą i atakują jadowite węże.
Inteligentny i sprawnie skomponowany krążek, który dostarcza niemałej
przyjemności z tortur jakie dostarcza. Kawał dobrego deta. Polecam.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz