sobota, 14 grudnia 2024

Recenzja Trollcave “Adoration of the Abyssmal Trespasser”

 

Trollcave

“Adoration of the Abyssmal Trespasser”

Me Saco Un Ojo / Black Seed 2024

 


Tak się akurat dziwnie składa, że jakiś czas temu recenzowanym tutaj przeze mnie materiałem Trollcave też była EP-ka. Co prawda był to absolutny debiut, a raczej jego reedycja, wydana nakładem Behind the Mountain Records. Przez trzy lata, które upłynęły od momentu zarejestrowania „Malforming Abominations of the Gloom Depths” w zasadzie nic się nie zmieniło, przynajmniej jeśli chodzi o muzykę tworzoną przez Hiszpanów. Zmieniła się jedynie formuła. Została zdecydowanie rozwinięta i udoskonalona. Czyli, dla tych, którzy nie kojarzą… Trollcave to death / doom. Bardzo posępny biorąc pod uwagę inspiracje, albo czasy, z których panowie niezaprzeczalnie czerpią. Po raz kolejny przychodzi mi do głowy wzór, który im przyświeca od zarania, a jest nim niedościgniony, australijski Disembowelment. Zmiany tempa, budowanie napięcia, niarzadko chwilami brzmienie gitar, to ewidentnie spuścizna twórców „Transcendence into the Peripheral”. Tezę tę potwierdzają także wokale, głębokie, z pojawiającym się chwilami charakterystycznym pogłosem. Ponadto nagłe zrywy, przypominające psa spuszczonego ze smyczy, po chwili przechodzące w totalne dołowanie, maksymalnie miażdżące, by zaraz ponownie doznać wściekłości i rozszarpać nas na strzępy. Towarzyszące temu tajemnicze, rytualne zaśpiewy pogłębiają wszechobecny w tej muzyce mrok i hipnotyzują niczym bujające się przed nami wahadełko czarodzieja. Niesamowitym jest, w jaki sposób Trollcave mieszają ze sobą teoretycznie przeciwstawne gatunki muzyczne, tworząc przy okazji spójny monolit, prawdziwego potwora. Muzyka zawarta na “Adoration of the Abyssmal Trespasser” jest niczym narkotyk. Żaden tam nowy wynalazek, jedynie chemicznie ulepszona mikstura, albo przynajmniej ekwiwalent tego, czym częstował diler lata temu. Wspomniałem, że Trollcave rozwinęli swoją formułę. Ciężko temu zaprzeczyć, skoro ich kompozycje, poprzednio zamykające się w siedmiu minutach, tym razem trwają dwa razy dłużej, i są niebanalnym rozbudowaniem tematów z wstępnego etapu działalności zespołu. Trzeba przy tym zaznaczyć, że panowie bynajmniej unikają nadmiernych powtórzeń, czy tam zapętleń, tylko rozwijają sukcesywnie myśl przewodnią.  Obecne oblicze zespołu to totalna duchota, palący w płuca czarny dym i absolutny obłęd. Trollcave konsekwentnie kroczy ścieżką, którą wskazali im mistrzowie. I czyni to w stylu, z którego ich nauczyciele byliby niezmiernie dumni. Tym bardziej, że, jak podskórnie czuję, nie jest to jeszcze ich szczyt możliwości. Dla maniaków eksperymentalnego (w starym tego słowa znaczeniu) doom / death metalu “Adoration of the Abyssmal Trespasser” to pozycja obowiązkowa.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz