Trollcave
“Adoration of the Abyssmal
Trespasser”
Me Saco Un Ojo / Black Seed 2024
Tak się akurat dziwnie składa, że jakiś czas temu
recenzowanym tutaj przeze mnie materiałem Trollcave też była EP-ka. Co prawda
był to absolutny debiut, a raczej jego reedycja, wydana nakładem Behind the
Mountain Records. Przez trzy lata, które upłynęły od momentu zarejestrowania „Malforming
Abominations of the Gloom Depths” w zasadzie nic się nie zmieniło, przynajmniej
jeśli chodzi o muzykę tworzoną przez Hiszpanów. Zmieniła się jedynie formuła. Została
zdecydowanie rozwinięta i udoskonalona. Czyli, dla tych, którzy nie kojarzą…
Trollcave to death / doom. Bardzo posępny biorąc pod uwagę inspiracje, albo
czasy, z których panowie niezaprzeczalnie czerpią. Po raz kolejny przychodzi mi
do głowy wzór, który im przyświeca od zarania, a jest nim niedościgniony, australijski
Disembowelment. Zmiany tempa, budowanie napięcia, niarzadko chwilami brzmienie
gitar, to ewidentnie spuścizna twórców „Transcendence into the Peripheral”.
Tezę tę potwierdzają także wokale, głębokie, z pojawiającym się chwilami
charakterystycznym pogłosem. Ponadto nagłe zrywy, przypominające psa
spuszczonego ze smyczy, po chwili przechodzące w totalne dołowanie, maksymalnie
miażdżące, by zaraz ponownie doznać wściekłości i rozszarpać nas na strzępy.
Towarzyszące temu tajemnicze, rytualne zaśpiewy pogłębiają wszechobecny w tej
muzyce mrok i hipnotyzują niczym bujające się przed nami wahadełko czarodzieja.
Niesamowitym jest, w jaki sposób Trollcave mieszają ze sobą teoretycznie
przeciwstawne gatunki muzyczne, tworząc przy okazji spójny monolit, prawdziwego
potwora. Muzyka zawarta na “Adoration of the Abyssmal Trespasser” jest niczym
narkotyk. Żaden tam nowy wynalazek, jedynie chemicznie ulepszona mikstura, albo
przynajmniej ekwiwalent tego, czym częstował diler lata temu. Wspomniałem, że
Trollcave rozwinęli swoją formułę. Ciężko temu zaprzeczyć, skoro ich
kompozycje, poprzednio zamykające się w siedmiu minutach, tym razem trwają dwa
razy dłużej, i są niebanalnym rozbudowaniem tematów z wstępnego etapu
działalności zespołu. Trzeba przy tym zaznaczyć, że panowie bynajmniej unikają
nadmiernych powtórzeń, czy tam zapętleń, tylko rozwijają sukcesywnie myśl przewodnią.
Obecne oblicze zespołu to totalna
duchota, palący w płuca czarny dym i absolutny obłęd. Trollcave konsekwentnie
kroczy ścieżką, którą wskazali im mistrzowie. I czyni to w stylu, z którego ich
nauczyciele byliby niezmiernie dumni. Tym bardziej, że, jak podskórnie czuję,
nie jest to jeszcze ich szczyt możliwości. Dla maniaków eksperymentalnego (w
starym tego słowa znaczeniu) doom / death metalu “Adoration of the Abyssmal
Trespasser” to pozycja obowiązkowa.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz