piątek, 13 grudnia 2024

Recenzja Starless Void „Starless Void”

 

Starless Void

„Starless Void”

GOP 2024

 


Lubicie ogórkową? Ja owszem, choć nieczęsto robię. Jako jednak, iż rodzinka zażyczyła sobie dziś na obiad takie właśnie zupy, wybrałem się do kuchni, włączając uprzednio debiutancka EP-kę Starless Void na zapętleniu. I tak sobie ten niepozorny materiał leciał, leciał, i kiedy kilka razy przeleciał, zdążył mi się nieźle wkręcić w łepetynę. Mamy tutaj do czynienia z zespołem, który zawiązał się ledwie dwa lata temu, aczkolwiek muzycy wchodzący w jego skład pewne doświadczenie już uprzednio zdobyli. Wspomnę tutaj choćby o Abnormal Sickness, Sandbreaker, Moulded Flesh czy Brain Sirgery. W sumie spośród tych nazw, najwłaściwszym drogowskazem zdaje się być Sandbreaker, gdyż pod nowym szyldem muzycy tworzą dźwięki doom/ death metalowe, okraszone kapką stonera. Choć w sumie nie taką „kapką”, bowiem ten klasyczny, stonerowy, powolny rytm towarzyszy tutaj większości utworów, a pojawiające się miejscowo Hammondowe klawisze jeszcze bardziej potęgują narkotyczne odczucia. „Starless Void” buja zatem dość solidnie, w tempie, przy którym może nie ruszymy zaraz do tańca, ale z chęcią pokiwamy głową albo potupiemy nóżką. Tym bardziej, że melodie gitarowe kojarzyć się mogą z takimi klasykami jak wcześniejszy Cathedral, tudzież chwilami My Dying Bride (tak z okolic okresu „The Light at the End of the World”, choćby w ostatnim na liście „Liquid Fire”). W zakresie aranżacji wielkich szaleństw tu nie znajdziecie. Zazwyczaj utwory oparte są na konsekwentnym uderzaniu danym motywem w łeb, tak długo aż czaszka pęknie. Bez finezyjnych akordów, niepotrzebnych zmian tempa, z bardzo oszczędnie wplatanymi solówkami. Równie zaparty jest wokalista, cedzący z siebie teksty głębokim, odżołądkowym growlem (w „Katharsis” także po naszemu), idealnie pasującym do ciężaru samej muzyki. Gdzieś tam po drodze przemknie jakiś filmowy sampel dla dodatkowego urozmaicenia, gdzie indziej w tle dośpiewa coś pani Joanna, i płyta nagle się kończy, pozostawiając lekki niedosyt. Bo, mimo iż nie jest to żadne novum, Starless Void w rzeczonym gatunku muzycznym prezentuje poziom dość wysoki i słychać, że zespół potencjał w sobie ma spory. Jak na debiucik jest zatem dobrze, i można mieć nadzieję, że zespół rozwinie się we właściwym gatunku. Sprawdźcie zresztą sami.

- jesusatan



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz