piątek, 6 grudnia 2024

Recenzja Holy Death „Triumph of Evil?”

 

Holy Death

„Triumph of Evil?”

Old Temple 2024

 


Jak już Eryk zapoczątkował reedycje Holy Death, to wiedziałem, że w końcu nadejdzie też czas na wznowienie jedynki. Głównie dlatego, że był to, przynajmniej w moim odczuciu, moment szczytowy w karierze krakowskiej ekipy, i kolejne przypomnienie tych nagrań, zwłaszcza młodszemu pokoleniu, jest niczym (nie)boskie przykazanie. „Triumph of Evil?” ukazał się pierwotnie w roku dziewięćdziesiątym szóstym i stanowił solidny fundament blackmetalowej sceny lat dziewięćdziesiątych w naszym kraju. Muzyka, którą panowie umieścili na tym krążku to, można tak chyba poniekąd powiedzieć, ówczesna, polska odpowiedź na Bathory. Tym zespołem Holy Death inspirowali się najbardziej, co słyszalne jest w każdej przewijającej się tutaj kompozycji. Klasyczne riffowanie, surowość oraz sposób budowania nastroju, stosowanie różnych sampli (zwłaszcza te konie na wstępie do „Without Mercy”), nawet brzmienie gitar, to nic innego jak spuścizna Quorthona z okresu „Under the Sign of the Black Mark” / „Blood Fire Death”. Podobnie jak szwedzki projekt, Holy Death nie rozpędzali się do nadnaturalnych szybkości a ich numery oparte były przede wszystkim na konkretnych akordach i podtrzymywaniu złowrogiego klimatu. Nie jest to jednak jedynie kalka, czy bezmyślna odtwórczość. Na płycie tej zespół tworzył muzykę własną, opartą jedynie o najlepsze wzorce. Stąd też, poza wspomnianym Bathory, znajdziemy tu fragmenty nawiązujące do Hellhammer albo wczesnego Samael (zwłaszcza w dwóch ostatnich numerach). Czuć, że ta muzyka wypływała z jej twórców w sposób szczery i naturalny, a najlepszym tego dowodem jest to, że słuchając „Triumph of Evl?” dziś, stwierdzam, że w ogóle się ona nie zestarzała, a minęło przecież prawie trzydzieści lat. Nadal jest to świeżo brzmiący kawał black metalu na światowym poziomie. Ponadto, wydanie Old Temple z bieżącego roku ma jeszcze jedną zaletę. Mianowicie, wzbogacone zostało o dodatkowy dysk, na którym znajdziemy materiał demo „Triumph of Evil?” z Gerardem Niemczykiem na gitarze. No i tego posłuchać musicie już sami, bowiem ścieżki tego muzyka  wprowadzają cały album jakby w zupełnie inny wymiar. Nawet jeśli posiadacie któreś z wcześniejszych wydań „Triumph of Evil?”, to wersję najnowszą warto nabyć właśnie choćby dla owego bonusu. No to czy ja muszę jeszcze cokolwiek dodawać? Wspaniała rzecz.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz