Wolf
Hex
„Profane
Heresies”
Armageddon
Label 2024
To
świeżutka grupa ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, ale składająca się ze starych
załogantów sceny Rhode Island. Ich debiutancki album „Profane Heresies” ukazał
się szóstego grudnia i zawiera dziewięć krótkich (jak na obecne standardy)
strzałów, które ranią niczym brzytwa, bowiem Wolf Hex wykonuje agresywny mariaż
thrash i black metalu. To szybka muzyka wypełniona biczującymi do krwi riffami
oraz przyozdobiona technicznym i rzęsistym rzeźbieniem po gryfie, które obecny
w składzie John Gorman potrafi także zamienić na świdrującą i diaboliczną
solówkę. Panowie potrafią również zwolnić, przybliżając się w ten sposób do
śmierć metalowego grania, przybijając do gleby tłumionym kostkowaniem, któremu
towarzyszy głęboki bas i dość ciężkie beczki. Jednak głównym trzonem są tutaj
zapierdalające przed siebie ostre akordy o klasycznym fundamencie, które
przypominają mocno niemieckie kompozycje z lat osiemdziesiątych z dodatkiem
brudu w stylu Venom, chropowatości pierwszej płyty Bathory i dzikości
Onslaught, która skaziła to wydawnictwo punkowym pierwiastkiem. Wszystkie te
elementy zebrane do kupy generują gwałtowną i skrajnie bestialską
napierdalankę, która ściera na proch i powoduje krwawienie z uszu. Dużą rolę w
tym odgrywają furiackie wokalizy Aaron’a Ulcer’a występującego tutaj jako
Badger, które swą ciętą jak osa barwą mogą nawet dorównywać tym, które na
„Extreme Aggression” umieścił Mille Petrozza. Cóż, „Profane Heresies” to 38
minut anarchistycznej i satanicznej muzyki w starym stylu, której pojawienie
się w obecnych czasach i w takiej formie zawsze cieszy. Drapie, gryzie, bluźni
i kopie siarczyście w ryja. Black, thrash, death, speed i co tam jeszcze
chcecie. Świetny prezent na Nie-Boskie Święta!
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz