Gnipahålan
„Folkstorm”
Purity
Through Fire 2024
Nieczęsto
sięgam po atmosferyczny black metal, ale jak mus to mus. W takiej właśnie
materii rzeźbi niejaki Swartadauþuz, znany między innymi z takich kapel jak
Greve lub Mystik. W ramach Gnipahålan obsługuje on poza bębnami wszystkie
instrumenty i wokale zatem, jak mniemam, odpowiedzialny jest także za
skomponowanie materiału, który złożył się na już trzecią płytę tego projektu. „Folkstorm”
to dziesięć utworów, które dają prawie 75 minut muzyki, która swym wydźwiękiem
nawiązuje do klimatycznego bleczura lat dziewięćdziesiątych. Wygenerowany rzecz
jasna na wysoko nastrojonych gitarach, które kreślą lodowate tremolo obdarzone
subtelnymi melodiami. Zestawione kontrastowo z mocno dudniącymi beczkami i ciężkim
basem oraz potraktowane przybrudzoną produkcją tworzą chropowatą muzykę o
podziemnym charakterze. Aura roztaczających się tutaj dźwięków, którą
podkreślają nienarzucające się zbytnio klawiszowe tła nie przypomina jednak
kosmicznie brzmiących wydawnictw ze wspomnianego wcześniej okresu. Są to raczej
leśne i spowite mgłą przyśpiewki, które mamią magicznymi chwytliwościami.
Hipnotyczny trans „Folkstorm” rzuca się w uszy już od pierwszych taktów i nie
puszcza do końca swego trwania. Jego jednostajność i nieodparty urok tkwiący w
dość surowych aranżacjach, które zagrane zostały w oparciu o dobrze znane i od
razu rozpoznawalne kostkowanie uwodzi bez wysiłku, cofając nas do ostatniego
dziesięciolecia, dwudziestego wieku. Black metal w tradycyjnym ujęciu, który
pomimo wyraźnej melodyjności nie pozbawiony jest satanicznych i co za tym idzie
nieprzyjaznych cech, które akcentują w doskonały sposób nienawistne wokalizy.
Pachnący czymś pierwotnym krążek.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz