środa, 18 grudnia 2024

Recenzja Gnipahålan „Folkstorm”

 

Gnipahålan

„Folkstorm”

Purity Through Fire 2024

 


Nieczęsto sięgam po atmosferyczny black metal, ale jak mus to mus. W takiej właśnie materii rzeźbi niejaki Swartadauþuz, znany między innymi z takich kapel jak Greve lub Mystik. W ramach Gnipahålan obsługuje on poza bębnami wszystkie instrumenty i wokale zatem, jak mniemam, odpowiedzialny jest także za skomponowanie materiału, który złożył się na już trzecią płytę tego projektu. „Folkstorm” to dziesięć utworów, które dają prawie 75 minut muzyki, która swym wydźwiękiem nawiązuje do klimatycznego bleczura lat dziewięćdziesiątych. Wygenerowany rzecz jasna na wysoko nastrojonych gitarach, które kreślą lodowate tremolo obdarzone subtelnymi melodiami. Zestawione kontrastowo z mocno dudniącymi beczkami i ciężkim basem oraz potraktowane przybrudzoną produkcją tworzą chropowatą muzykę o podziemnym charakterze. Aura roztaczających się tutaj dźwięków, którą podkreślają nienarzucające się zbytnio klawiszowe tła nie przypomina jednak kosmicznie brzmiących wydawnictw ze wspomnianego wcześniej okresu. Są to raczej leśne i spowite mgłą przyśpiewki, które mamią magicznymi chwytliwościami. Hipnotyczny trans „Folkstorm” rzuca się w uszy już od pierwszych taktów i nie puszcza do końca swego trwania. Jego jednostajność i nieodparty urok tkwiący w dość surowych aranżacjach, które zagrane zostały w oparciu o dobrze znane i od razu rozpoznawalne kostkowanie uwodzi bez wysiłku, cofając nas do ostatniego dziesięciolecia, dwudziestego wieku. Black metal w tradycyjnym ujęciu, który pomimo wyraźnej melodyjności nie pozbawiony jest satanicznych i co za tym idzie nieprzyjaznych cech, które akcentują w doskonały sposób nienawistne wokalizy. Pachnący czymś pierwotnym krążek.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz