Dola
„Tabernakulum”
Piranha Music 2024
"Swawola – nieDola"! Tak sobie zakrzyknąłem, kiedy
zobaczyłem, co mi Patryk tym razem do skrzynki pocztowej, rękoma listonosza,
włożył. No bo ostatnia Furia zajebista, nie? Pytanie retoryczne. I absolutnie
nie na temat, bo Dola to zespół z innej ligi. Nie znałem wcześniej. I, szczerze
mówiąc, bardzo się obawiałem, że to będzie jakiś kolejny hipsterski, chuja
warty wynalazek. Muszę jednak w tym momencie czapkie z głowy zdjąć, zresztą po
raz kolejny, bowiem szef Piranha Music zdaje się być człowiekiem z bardzo
dobrym gustem muzycznym, i nawet jeśli jego wydawnictwa w pierwszej chwili
dziwnie kolą mnie w oczy (nazwą zespołu czy okładką), to po dogłębnym się z
nimi zapoznaniu najczęściej i tak wychodzi na jego. Czyli, że wsiąkam. Dola to
faktycznie zespół „hipseterski”, odrobinkę. A przynajmniej awangardowy.
Pomyślcie o fuzji surowego black metalu ze sporym dodatkiem jego współczesnego
(post?) brata, z sowitą domieszką jazzowego wariactwa, tudzież elementów z gatunku
doom / sludge. Ale pomyślcie o tej mieszance jako naturalnym koktajlu, a nie
wrzucaniem na talerz kompletnie nie idących ze sobą w parze składników jedynie
dla kolorytu. Na „Tabernakulum” spotkacie się z muzyką, która łączy w sobie
przynajmniej kilka gatunków. Chwilami jest bardzo agresywna, wręcz wściekła,
niczym śnieżna zamieć, przypominająca najlepsze czasy nordyckiego grania z lat
dziewięćdziesiątych. Aczkolwiek bez konkretnych, jednoznacznie
spersonalizowanych inspiracji, co jak najbardziej działa tutaj na korzyść
twórców. Gdzie indziej mamiąca wstawkami akustycznymi, i w tym przypadku
przypominającymi jednak poniekąd wspomnianą na początku Furię (ja pierdolę, ileż
to razy ja już przytaczałem tę nazwę w odniesieniu do rodzimych zespołów…).
Żeby nie było, że pierdolę, proszę odsłuchać „A Światłem jest Gniew” wieńczący
płytę. Jak wam mało owej teatralności, to rekomenduję „Chimera ft. IHS”,
kompletnie objechany kawałek, będący policzkiem wymierzonym w twarz ortodoksów.
Dola mają w dupie trendy, a przy okazji mają w sobie od cholery luzu i tego
naturalnego wyczucia. Ich dźwięki, chwilami maksymalnie popierdolone, stanowią
bardzo spójny amalgamat przeróżnych inspiracji, będąc jednocześnie propozycją
maksymalnie awangardową, co i nawiązaniem do zespołów znanych, klasycznych. Nie
będę tu wymieniał żadnych nazw, bo może i są one dla mnie oczywiste, ale
jednocześnie Dola pozostawia każdemu z was miejsce do interpretacji, czy
skojarzeń własnych. To jest zdecydowanie największy plus tego materiału. Że
jest on nieoczywisty, wymykający się jednoznacznej kategoryzacji, zaskakujący i
wciągający niczym ruchome piaski. Norwegia, Furia, Wędrowcy-Tułacze-Zbiegi,
jazz – to jedynie lekkie drogowskazy jeśli chcecie trafić na ścieżkę, którą
kroczą muzycy Doli. Mi ten album zrobił niezłe kuku. Rzućcie sobie uchem, bo to
dobre jest.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz