poniedziałek, 9 grudnia 2024

Recenzja Dola „Tabernakulum”

 

Dola

„Tabernakulum”

Piranha Music 2024

"Swawola – nieDola"! Tak sobie zakrzyknąłem, kiedy zobaczyłem, co mi Patryk tym razem do skrzynki pocztowej, rękoma listonosza, włożył. No bo ostatnia Furia zajebista, nie? Pytanie retoryczne. I absolutnie nie na temat, bo Dola to zespół z innej ligi. Nie znałem wcześniej. I, szczerze mówiąc, bardzo się obawiałem, że to będzie jakiś kolejny hipsterski, chuja warty wynalazek. Muszę jednak w tym momencie czapkie z głowy zdjąć, zresztą po raz kolejny, bowiem szef Piranha Music zdaje się być człowiekiem z bardzo dobrym gustem muzycznym, i nawet jeśli jego wydawnictwa w pierwszej chwili dziwnie kolą mnie w oczy (nazwą zespołu czy okładką), to po dogłębnym się z nimi zapoznaniu najczęściej i tak wychodzi na jego. Czyli, że wsiąkam. Dola to faktycznie zespół „hipseterski”, odrobinkę. A przynajmniej awangardowy. Pomyślcie o fuzji surowego black metalu ze sporym dodatkiem jego współczesnego (post?) brata, z sowitą domieszką jazzowego wariactwa, tudzież elementów z gatunku doom / sludge. Ale pomyślcie o tej mieszance jako naturalnym koktajlu, a nie wrzucaniem na talerz kompletnie nie idących ze sobą w parze składników jedynie dla kolorytu. Na „Tabernakulum” spotkacie się z muzyką, która łączy w sobie przynajmniej kilka gatunków. Chwilami jest bardzo agresywna, wręcz wściekła, niczym śnieżna zamieć, przypominająca najlepsze czasy nordyckiego grania z lat dziewięćdziesiątych. Aczkolwiek bez konkretnych, jednoznacznie spersonalizowanych inspiracji, co jak najbardziej działa tutaj na korzyść twórców. Gdzie indziej mamiąca wstawkami akustycznymi, i w tym przypadku przypominającymi jednak poniekąd wspomnianą na początku Furię (ja pierdolę, ileż to razy ja już przytaczałem tę nazwę w odniesieniu do rodzimych zespołów…). Żeby nie było, że pierdolę, proszę odsłuchać „A Światłem jest Gniew” wieńczący płytę. Jak wam mało owej teatralności, to rekomenduję „Chimera ft. IHS”, kompletnie objechany kawałek, będący policzkiem wymierzonym w twarz ortodoksów. Dola mają w dupie trendy, a przy okazji mają w sobie od cholery luzu i tego naturalnego wyczucia. Ich dźwięki, chwilami maksymalnie popierdolone, stanowią bardzo spójny amalgamat przeróżnych inspiracji, będąc jednocześnie propozycją maksymalnie awangardową, co i nawiązaniem do zespołów znanych, klasycznych. Nie będę tu wymieniał żadnych nazw, bo może i są one dla mnie oczywiste, ale jednocześnie Dola pozostawia każdemu z was miejsce do interpretacji, czy skojarzeń własnych. To jest zdecydowanie największy plus tego materiału. Że jest on nieoczywisty, wymykający się jednoznacznej kategoryzacji, zaskakujący i wciągający niczym ruchome piaski. Norwegia, Furia, Wędrowcy-Tułacze-Zbiegi, jazz – to jedynie lekkie drogowskazy jeśli chcecie trafić na ścieżkę, którą kroczą muzycy Doli. Mi ten album zrobił niezłe kuku. Rzućcie sobie uchem, bo to dobre jest.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz