poniedziałek, 30 grudnia 2024

Recenzja Aedes „Odious Imprecation”

 

Aedes

„Odious Imprecation”

Blood Harvest 2025

 


Tak naprawdę, materiał ten wcale nie jest taki świeżutki, bowiem pierwotnie ukazał się, co prawda w formie digital, ale jednak, w dwa tysiące dwudziestym trzecim. I bardzo mnie cieszy, że został wyłapany przez włodarzy Blood Harvest, bowiem nie jest wart tego, by utonąć w zalewie muzycznego planktonu. Aedes pochodza z Finlandii i grają absolutnie nie fiński death metal. Najbliższym skojarzeniem, jakie mi od pierwszych chwil przyszło do głowy, jest norweski Diskord. Acz też nie do końca. Zacznijmy od tego, że muzyka na „Odious Imprecation” jest dość złożona i połamana. Harmonie niejednokrotnie, i to w trakcie każdego kawałka, łamią się, przeplątają, muzycy zmieniają tempo i sposób kostkowania. Trochę to na sposób „jazzowy” pokręcone i na pewno nie zdradzające wszystkich tajemnic przy pierwszym otwarciu. Wręcz przeciwnie. Te cztery kompozycje rosną pomału, by dopiero po kilku rundkach wgryźć się w mózg niczym kleszcz w skórę. Na EP-ce nie ma zawrotnych temp, wszystko dzieje się raczej w trybie umiarkowanym. Nie ma tutaj też typowej dla death metalu brutalizy. Materiał ten jest bardziej nastawiony na wywoływanie letalnej infekcji, niż eliminację poprzez strzał w potylicę. Trzeba też przyznać, że jest niesamowicie przemyślany i pozbawiony elementów przypadkowych. Panowie doskonale wiedzieli co, i jak chcą zagrać. Nie znaczy to, że chwilami nie zostawili sobie chyba jednak lekkiego marginesu na wariacje w studio, jednak i ten składnik spontaniczności wpisuje się idealnie w ich misterny plan. Plan, który także nie zakładał zbytniej sterylizacji rzeczonych nagrań, bowiem całość brzmi bardzo organicznie i poniekąd staroszkolnie. Ciężko wyróżnić na tym wydawnictwie jakiś konkretny utwór, ale gdybym miał to zrobić, to stawiam na końcówkę ostatniego na liście „Cosmic Void Decay”, walcowaty, podbity dźwiękiem dzwonu w tle motyw, kojarzący mi się mocno z Disembowelment. Po takim zamknięciu aż chce się całość włączyć ponownie. Kurwa, szkoda, że ten materiał jest tak krótki, jednak, jak wiadomo, lepszy niedosyt niż przesyt. Jako iż, o czym wspomniałem, od chwili wydania „Cosmic Void Decay” minął ponad rok, jest nadzieja, że Aedes za czas jakiś uraczą nas kolejnym wydawnictwem. Ja na pewno będę czekał, niecierpliwie.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz