poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Recenzja Arkhaaik „Uihtis”

 

Arkhaaik

„Uihtis”

Eisenwald Rec. 2025

Trochę chłopakom zeszło na nagranie następcy „dʰg̑ʰm̥tós”. Jak by nie liczyć, od chwili wydania debiutu minęło sześć długich lat. Jako iż tamta płyta przeszła, przynajmniej moim zdaniem, mocno niezauważona, to przypomnę może, że Akrhaaik to zespół tworzony przez ludzi udzielających się między innymi w Dakhma, Kvelgeyst, Lykhaeon czy Ungfell. „Uihtis” to jedynie cztery kompozycje, jednak dość długie, dające łącznie niemal pięćdziesiąt minut muzyki. Muzyki dusznej, rytualnej, będącej nieoczywistym amalgamatem death i black metalu, nie stroniącej od wpływów poza ramy wspomnianych gatunków wykraczających. O ile na wspomnianym debiucie mieliśmy do czynienia głównie z sączącą się smołą, zwalającym się na głowę gruzem i szamańskim klimatem, na swoim nowym albumie muzycy pozwolili sobie na wpuszczenie do niej nieco więcej przestrzeni. Bynajmniej nie mam na myśli, iż jest tu mniej mroku czy przerażającego nastroju. Chodzi mi bardziej o to, iż kompozycje na „Uithis” są bardziej wyraziste i poukładane, choć nierzadko mocno złożone i niejednowarstwowe. Wspomnę tutaj jedynie o drobnych dodatkach, czy detalach, niemal przez cały album przewijających się w tle, użytych oszczędnie, ale robiących niesamowitą różnicę. Zresztą materiał ten odbiega od większości znanych rzeczy także w sposób kompozycyjny. Podczas pierwszych odsłuchów można mocno się zdziwić, głównie dlatego, że ciężko jest przewidzieć, w którą stronę za chwilę poprowadzą nas te dźwięki. Jedno jest natomiast pewne, ścieżka Arkhaaik na pewno nie wiedzie ku światłu. Album ten posiada jeden główny schemat. Jest nim często pojawiający się rytualny rytm, przy którym można odnieść wrażenie, jakby krąg szamanów odprawiał za naszymi plecami obrządki ku chwale pradawnego zła. Odczucie silnego niepokoju potęgować mogą wokale, niczym ze świata duchów, mamroczące, szczekające i krzyczące w obcych językach, oraz przewijające się przez cały czas fragmenty rytualne. Jako iż słowo „rytuał” pojawia się tutaj po raz kolejny, podkreślę jedną rzecz. O ile wiele płyt do podobnego klimatu nawiązuje, tak „Uihtis” zdaje się swoistym rytuałem być! Jeśli miałbym z kolei wskazać jakieś podobieństwa czysto muzyczne, to wspomnieć można o wymienionym już na wstępie Dakhma. Niektóre harmonie gitarowe kojarzyć się też mogą z Bölzer, zwłaszcza w szybszych partiach. Nie zmienia to jednak faktu, iż Arkhaaik prezentują swój własny, niepowtarzalny styl, który na nowych nagraniach stał się jeszcze wyraźniej uwypuklony. Mam tylko nadzieję, że album ten nie zostanie ponownie zignorowany, bo na pewno wybija się ponad przeciętność pod każdym względem.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz