Pentacrostic
„The Pain Tears”
Caverna Abismal Rec. 2025 (re-issue)
Zastanawiam się, kto z was zna brazylijski Pentacrostic. Zespół powstał pod koniec lat osiemdziesiątych, i na dobra sprawę działa do dziś, choć ostatni album wydał ponad dekadę wstecz. Chwilę temu, nakładem portugalskiej Caverna Abismal Records, ukazały się wznowienia ich pierwszych dwóch pełnych wydawnictw, z których pierwsze mam właśnie przed sobą. Trzeba przyznać, że wspomniana wytwórnia naprawdę potrafi pogrzebać w podziemiu w poszukiwaniu wartościowych, nieczęsto dawno zapomnianych nagrań. A do takich z pewnością należy ten krążek. „The Pain Tears” to niespełna czterdzieści minut staroszkolnego death metalu, z lekka zabarwionego doomowym odorem. Klimat owych nagrań idealnie odzwierciedla epokę, w której dokonano ich rejestracji. Same kompozycje, a jest ich dziesięć, to czysta klasyka gatunku. Mało w nich technicznego grania, a zdecydowanie więcej ciężkich, choć chwilami topornych, harmonii. Gitary mielą niespiesznie, bardzo rzadko podkręcając tempo, mając raczej skłonności do masywnych zwolnień i dociskaniem gardzieli kolanem do podłogi. A że ich brzmienie jest mocno zardzewiałe, to i uczucie duchoty przy okazji większe. Zresztą nie bez znaczenia są w tym przypadku bardzo oszczędne pasaże klawiszowe, wrzucone dokładnie tam, gdzie znaleźć się powinny, by ciarki samoistnie wystąpiły na skórze. Ścieżki perkusyjne są raczej na poziomie „basic”, co w tym przypadku bynajmniej nie razi, a wręcz pogłębia oldskulowe doznania towarzyszące odsłuchowi „The Pain Tears”. Bardzo dobre są też wokale, równie minimalistyczne, jednak posiadające tą odrażającą, cmentarną barwę. No i ten chroboczący bas, będący kolejnym elementem, w zasadzie reliktem, z przeszłości. Uważam, że to właśnie rzeczone brzmienie jest czymś, co momentalnie powinno wprowadzić was w odpowiedni klimat. Klimat cuchnącego, zamkniętego na cztery spusty grobowca, w którym nie ma nic poza śmiercią. Nie będę kłamał, że muzyka zawarta na tym albumie jest wybitna, lecz na tyle dobra, że przejście obok debiutu Brazylijczyków uważałbym za lekkie zaniedbanie. Jeśli zatem nie znacie Pentacrostic, albo nie słuchaliście ich wczesnej twórczości od lat, to macie doskonałą okazję, by do „The Pain Tears” wrócić. Ja wróciłem, i szczerze mówiąc, zapętlił mi się ten album na dłuższy czas. Wspaniała wspominka.
- jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz