Cruentation
„Damned Fallen Angels”
Iron Bonehead 2025
Pamiętam doskonale EP-kę Cruentation, którą otrzymałem
onegdaj na kasecie magnetofonowej w ramach wymiany. Był to mocno obiecujący
materiał. Dlatego też kiedy znalazłem w skrzynce odbiorczej promo debiutanckiego
krążka tegoż projektu, postanowiłem natychmiast go sprawdzić. Dla
niewtajemniczonych, Cruentation to twór, w którym paluchy maczają ludzie z
Blessed Offal (przy okazji, meganiedoceniany zespół), V.E.I.N. , Cemetery
Lights czy Witch Tomb. Amerykanie grają staroszkolny death metal. Kompletnie
nieodkrywczy, czerpiący garściami z klasyków gatunku, zwłaszcza tych im
bliskich geograficznie. Jednak sposób, w jaki panowie czerpią inspiracje i
przekuwają je na własny wzór, moim zdaniem ociera się o geniusz. „Damned Fallen
Angels” to gęsta, przypominająca konsystencją smoły muzyka, która zalewa
słuchacza masywnymi riffami o ciężarze tankowca. Najczęściej utrzymana w
średnim tempie, ze sporą ilością przyspieszeń i masą tłuczących łeb akordów, o
tyleż masywnych, co jednocześnie na swój sposób chwytliwych. Ileż to razy już
pisałem, nawet sam nie zliczę… Nie trzeba po raz kolejny wynajdować koła na
nowo, by stworzyć album, który po prostu zamiata połowę współczesnej
konkurencji. Cruentation robi to na jednym wdechu, bo dosłownie tak słucha się
ich debiutu. Tutaj nie ma miejsca na jakiekolwiek niepotrzebne eksperymenty,
nie ma miejsca na nic nie wnoszące akordy, tutaj wszystko jest maksymalnie
skumulowane, by tworzyć najlepszą jakość death metalu i kontynuować najlepsze
jego tradycje. Brzmienie tego krążka to prawdziwa potęga. Od mocarnych,
florydowych gitar, przez idealnie dodających ciężaru beczki, po podbijający
całość, nieco schowany, co nie znaczy że nie słyszalny bas. Na to oczywiście
nakładają się klasyczne, głębokie wokale, w ilościach śladowych uzupełniane
śpiewem, czy raczej mamrotaniem, w odmiennym stylu. Największą zaletą tych
nagrań jest ich niesamowita duchota i prawdziwie diabelski klimat. Może to
wszystko wyświechtane słowa, ale w tym przypadku idealnie oddające zawartość
„Damned Fallen Angels”. Bo jest to album, który opęta każdego prawdziwego
maniaka gatunku. Naprawdę warto sprawdzić te nagrania, bo to kwintesencja
gatunku, a zagrany na koniec cover (a nie powiem kogo, sami sobie sprawdzicie, może
znacie) to taka mała, nieco inna od całości, wisienka na torcie. Będąc w pełni
władz umysłowych stwierdzam, że pierwszy pełniak Cruentation to jeden z
najpoważniejszych kandydatów do debiutu roku w gatunku death metal. Nie
znajduję na nim żadnej skazy, i jednocześnie zastanawiam się, czy chłopaki będą
w stanie w przyszłości nagrać coś równie dobrego. Dla mnie fenomenalna płyta!
- jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz