piątek, 29 sierpnia 2025

Recenzja Cruentation „Damned Fallen Angels”

 

Cruentation

„Damned Fallen Angels”

Iron Bonehead 2025

 


Pamiętam doskonale EP-kę Cruentation, którą otrzymałem onegdaj na kasecie magnetofonowej w ramach wymiany. Był to mocno obiecujący materiał. Dlatego też kiedy znalazłem w skrzynce odbiorczej promo debiutanckiego krążka tegoż projektu, postanowiłem natychmiast go sprawdzić. Dla niewtajemniczonych, Cruentation to twór, w którym paluchy maczają ludzie z Blessed Offal (przy okazji, meganiedoceniany zespół), V.E.I.N. , Cemetery Lights czy Witch Tomb. Amerykanie grają staroszkolny death metal. Kompletnie nieodkrywczy, czerpiący garściami z klasyków gatunku, zwłaszcza tych im bliskich geograficznie. Jednak sposób, w jaki panowie czerpią inspiracje i przekuwają je na własny wzór, moim zdaniem ociera się o geniusz. „Damned Fallen Angels” to gęsta, przypominająca konsystencją smoły muzyka, która zalewa słuchacza masywnymi riffami o ciężarze tankowca. Najczęściej utrzymana w średnim tempie, ze sporą ilością przyspieszeń i masą tłuczących łeb akordów, o tyleż masywnych, co jednocześnie na swój sposób chwytliwych. Ileż to razy już pisałem, nawet sam nie zliczę… Nie trzeba po raz kolejny wynajdować koła na nowo, by stworzyć album, który po prostu zamiata połowę współczesnej konkurencji. Cruentation robi to na jednym wdechu, bo dosłownie tak słucha się ich debiutu. Tutaj nie ma miejsca na jakiekolwiek niepotrzebne eksperymenty, nie ma miejsca na nic nie wnoszące akordy, tutaj wszystko jest maksymalnie skumulowane, by tworzyć najlepszą jakość death metalu i kontynuować najlepsze jego tradycje. Brzmienie tego krążka to prawdziwa potęga. Od mocarnych, florydowych gitar, przez idealnie dodających ciężaru beczki, po podbijający całość, nieco schowany, co nie znaczy że nie słyszalny bas. Na to oczywiście nakładają się klasyczne, głębokie wokale, w ilościach śladowych uzupełniane śpiewem, czy raczej mamrotaniem, w odmiennym stylu. Największą zaletą tych nagrań jest ich niesamowita duchota i prawdziwie diabelski klimat. Może to wszystko wyświechtane słowa, ale w tym przypadku idealnie oddające zawartość „Damned Fallen Angels”. Bo jest to album, który opęta każdego prawdziwego maniaka gatunku. Naprawdę warto sprawdzić te nagrania, bo to kwintesencja gatunku, a zagrany na koniec cover (a nie powiem kogo, sami sobie sprawdzicie, może znacie) to taka mała, nieco inna od całości, wisienka na torcie. Będąc w pełni władz umysłowych stwierdzam, że pierwszy pełniak Cruentation to jeden z najpoważniejszych kandydatów do debiutu roku w gatunku death metal. Nie znajduję na nim żadnej skazy, i jednocześnie zastanawiam się, czy chłopaki będą w stanie w przyszłości nagrać coś równie dobrego. Dla mnie fenomenalna płyta!

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz