niedziela, 31 sierpnia 2025

Recenzja Firmament „For Centuries Alive”

 

Firmament

„For Centuries Alive”

Dying Victims Productions 2025

 


Na swoim drugim krążku, ten niemiecki kwintet, kontynuuje zainteresowania klasycznym graniem, przywołującym czasy z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W dalszym ciągu w ich muzyce słychać mnóstwo odniesień do początków twórczości Iron Maiden bądź takich sław jak Thin Lizzy czy Rush. To wartko płynąca muza, która charakteryzuje się prostymi i melodyjnymi riffami, podpartymi przez wyraźne linie basu i delikatnie bijącą perkusję. Wszystkiemu rzecz jasna towarzyszą śpiewane wokalizy, którym nie brakuje mocy, gdyż brzmią silnie i doniośle. Podkreślają one w punkt chwytliwości wygrywane na instrumentach i podbijają delikatnie doomowy klimat, jak by nie było, epicko brzmiących harmonii, których na „For Centuries Alive” nie brakuje, a tak właściwie stanowią one trzon tego albumu. Heavy i oldskulowy doom miesza się tutaj z nienarzucającymi się zbytnio, hard-rockowymi akordami, które czynią kompozycje Firmament nieco lżejszymi i łatwiej wpadającymi w ucho. Muzykowanie w wykonaniu Saksończyków jest „piórkowatym” i przyjemnym rzępoleniem, które swą rytmiką i melodyką nikomu nie zrobi kuku, a jedynie umili jazdę samochodem jak i również dzień, częstując niezobowiązującą formą. Klasyczny metal o przebojowym obliczu, który raczy umiejętnym kostkowaniem i wspaniałymi solówkami. Skonstruowany w prosty sposób i nie silący się na „glamowe” sztuczki. Rześko mknie przed siebie, wypływając prosto z serc tej piątki Niemców, niosąc ponadczasowe i nigdy nie zużywające się dźwięki, przy których miło można spędzić czas, jeśli oczywiście ktoś lubi ten typ metalu. Zatem zainteresowanym polecam, bo miłośnicy „gruzu” i „smoły” nic ciekawego tu dla siebie nie znajdą.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz