Firmament
„For
Centuries Alive”
Dying
Victims Productions 2025
Na
swoim drugim krążku, ten niemiecki kwintet, kontynuuje zainteresowania
klasycznym graniem, przywołującym czasy z przełomu lat siedemdziesiątych i
osiemdziesiątych. W dalszym ciągu w ich muzyce słychać mnóstwo odniesień do
początków twórczości Iron Maiden bądź takich sław jak Thin Lizzy czy Rush. To
wartko płynąca muza, która charakteryzuje się prostymi i melodyjnymi riffami,
podpartymi przez wyraźne linie basu i delikatnie bijącą perkusję. Wszystkiemu
rzecz jasna towarzyszą śpiewane wokalizy, którym nie brakuje mocy, gdyż brzmią
silnie i doniośle. Podkreślają one w punkt chwytliwości wygrywane na
instrumentach i podbijają delikatnie doomowy klimat, jak by nie było, epicko
brzmiących harmonii, których na „For Centuries Alive” nie brakuje, a tak
właściwie stanowią one trzon tego albumu. Heavy i oldskulowy doom miesza się
tutaj z nienarzucającymi się zbytnio, hard-rockowymi akordami, które czynią
kompozycje Firmament nieco lżejszymi i łatwiej wpadającymi w ucho. Muzykowanie
w wykonaniu Saksończyków jest „piórkowatym” i przyjemnym rzępoleniem, które swą
rytmiką i melodyką nikomu nie zrobi kuku, a jedynie umili jazdę samochodem jak
i również dzień, częstując niezobowiązującą formą. Klasyczny metal o
przebojowym obliczu, który raczy umiejętnym kostkowaniem i wspaniałymi
solówkami. Skonstruowany w prosty sposób i nie silący się na „glamowe”
sztuczki. Rześko mknie przed siebie, wypływając prosto z serc tej piątki
Niemców, niosąc ponadczasowe i nigdy nie zużywające się dźwięki, przy których
miło można spędzić czas, jeśli oczywiście ktoś lubi ten typ metalu. Zatem
zainteresowanym polecam, bo miłośnicy „gruzu” i „smoły” nic ciekawego tu dla
siebie nie znajdą.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz