Mjolne
„Through
Veils Of Time”
ATMF 2025
Mjolne
to jednoosobowy twór założony przez perkusistę kapeli, która w 2002 roku
zakończyła swoją karierę. Chodzi tutaj o Mactätus, czyli zespół, który
reprezentował w latach dziewięćdziesiątych scenę norweskiego, symfonicznego
black metalu. Mjolne kontynuuje poczynania swojego macierzystego projektu i
dzierga bleczura, który nie nawiązuje do teatralnych wygłupów w stylu Dimmu
Borgir, ale dostojnie w średnim tempie podąża w przestworza, racząc posępnymi
melodiami. To dość masywne jak na black metal riffy, które, gdy wytracają
prędkość, przechodzą w przytłaczające akordy, zbliżone bardziej do produkcji
gotyckich niż szatańskiej muzyki z północy. Ogólnie rzecz biorąc „Through Veils
Of Time” to zwyczajowa pozycja oparta na tremolo, tradycyjnym kostkowaniu oraz
chwytliwościach wygrywanych na nieprzesterowanych strunach, która zadziwia
spokojem i raczej refleksyjnym charakterem. Sięgając po nią rzadko będziecie
mogli spotkać się z agresywnymi i diabolicznymi momentami, gdyż Mjolne stawia
na kinowe harmonie, które zdrowo okrasił syntezatorowym podkładem. Towarzyszy
on podstawowemu instrumentarium niemalże w każdej sekundzie tego krążka,
podsycając kontemplacyjność kompozycji, które tylko niekiedy w parze z wokalami
częstują nieprzyjaznymi zrywami. Większość tego materiału, to smutne i
medytacyjne aranżacje, które swym monumentalizmem i epickością zmuszają do
medytacji. Niestety debiut Mjolne jawi się jako dość „mydlane” dzieło, które
nudzi, nie wzbudzając zainteresowania i na domiar złego, robi to aż przez 55
minut. Wszystkie numery są do siebie bardzo podobne i jako całość, brzmią
prędzej jako ścieżka dźwiękowa do filmowej epopei niż black metal. Jeśli macie
problemy z zasypianiem i szukacie kołysanek to bierzcie. Muzyczna melatonina.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz