VOMIT REMNANTS & THE
BLOOD OF CHRIST
„Eastern Beast – Western
Wolf” (Split)
CDN Records 2020
Na
wydanym w grudniu ubiegłego roku przez CDN Records split albumie przypominają o
swoim istnieniu dwie, doświadczone, zasłużone w szerzeniu Death Metalowej
zarazy grupy, a mianowicie Vomit Remnants z kraju kwitnącej wiśni i kanadyjski
The Blood of Christ. Oba zespoły egzystują na scenie ponad 20 lat, oba miały
wzloty i upadki, dwukrotnie zawieszając działalność i wreszcie oba, po
reaktywacji w 2015 roku tworzą konsekwentnie śmiercionośne dźwięki
ku uciesze swych fanów. Zobaczmy zatem, co przygotowały dla nas rzeczone grupy.
Zaczyna Vomit Remnants, który zaprezentował tu dwa nowe wałki, dwa utwory w
wersji live i cover Blood of Christ („Moonlight Eclipse”). Zaskoczenia żadnego
nie ma, bo i być nie mogło. Japończycy cały czas piłują ten sam, co zawsze,
brutalny, zagęszczony Death Metal, któremu bliżej jest do szkoły amerykańskiej,
niż europejskiej. Jak zwykle dostajemy po ryju ciężko młócącymi beczkami, bas
wyrywa wnętrzności, tłuste riffy chłoszczą zawodowo, a wokal ryje nisko i
esencjonalnie. Brzmi to wszystko solidnie, tłusto i ma odpowiedni wykop (mówię
oczywiście o tych dwóch, nowych piosenkach, wiadomo bowiem, że wałki koncertowe
nieco odstają brzmieniowo, choć tragedii nie ma), więc słuchając propozycji
japońców, wrażenia mamy na odpowiednim poziomie, mimo że do kolan daleko. Cover
odegrany jest poprawnie, wersja Vomit Remnants jest oczywiście zdecydowanie
brutalniejsza, ale nie mogę powiedzieć, żeby wałek ten cisnął mną o glebę. Drugą
część objął we władanie The Blood of Christ i podobnie, jak Japończycy
zaprezentował fanom to, z czego jest już znany od dawna. Śmierć Metal grany
przez jegomości z kraju klonowego liścia mocniej przyozdobiony jest klasycznymi,
mocarnymi, Thrash Metalowymi patentami oraz zainfekowany Black Metalowym jadem
i agresją, więc same konstrukcje utworów są zdecydowanie inne. Nie leżą mi
jednak te siłowe, rwane patenty, które przypominają Sepulturę z lat
dwutysięcznych, czy też obecne tu, bardziej klimatyczne partie wspomagane
parapetem i czystymi wokalami. Dlatego też The Blood of Christ, może poza
pierwszą ich płytą, nigdy tak do końca do mnie nie gadało, i to się nie
zmienia. Konkludując zatem: w pojedynku Japonia – Kanada na punkty wygrywają
zawodnicy z Japonii, choć niestety split ten pokazuje, że w tej chwili oba
zespoły nie są w szczytowej formie. Dlatego też wydawnictwo to, jak dla mnie,
stanowić może jedynie pewne uzupełnienie kolekcji płyt Death Metalowych
maniaków, ale wyniesienie na śmiertelny piedestał mu raczej nie grozi.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz