wtorek, 4 maja 2021

Recenzja Animal Man Machine "Until We See the Light"

 

Animal Man Machine

"Until We See the Light"

Caverna Abismal Rec. 2021

Nikt chyba nie zaprzeczy, że Animal Man Machine to nie jest nazwa po której można się spodziewać black metalu. Bardziej deathcore'a czy brutal death. Zatem już od samego początku ten grecki twór w szablon się nie wbija. Źle to czy dobrze? O tym zazwyczaj i tak świadczy sama muzyka, jakkolwiek nieadekwatnie by się zespół  nazywał. A tej na wypuszczonej właśnie przez portugalską Caverna Abismal Records znajdziemy aż pięćdziesiąt minut, gdyż wydawnictwo to, poza debiutanckim krążkiem, zawiera także wcześniejszą EP-kę "The Cruelty of Life". Po krótkim wprowadzeniu, albo raczej jak sugeruje tytuł – przeprowadzeniu w marszowym tempie przez bramę piekieł, zderzamy się z kolejną, po nazwie projektu, niespodzianką. Animal Man Machine nie jest bowiem zespołem hołdującym helladzkiemu stylowi. Owszem, pewne pierwiastki klasyki z kraju Zeusa można tu usłyszeć, aczkolwiek nie jest to myśl przewodnia "Until We See the Light". Zdecydowanie więcej tu inspiracji skandynawskich, przede wszystkim wczesnego Burzum, przejawiającego się choćby w charakterystycznie bzyczących gitarach i sposobie riffowania. W kilku fragmentach doszukamy się też Darkthronowych rytmów, zwłaszcza z wcześniejszego okresu grupy, a wyraźnie koloryzujące całość klawiszowe tła to mieszanka Rotting Christ i Emperor. Żeby było ciekawiej, gdzieniegdzie przebija się także duch Celtic Frost (posłuchajcie "Destroy the Sun") a wokal mocno przypomina skrzek Dagona z Inquisition. Uff... sami przyznacie, że niezła mieszanka. Nie da się zaprzeczyć, że Grek stawia w swojej muzyce na taniec kontrastów, bardzo umiejętnie mieszając elementy zadziorne z bardziej nastrojowymi i przeplatając je instrumentalnymi interludiami. Chłodne brzmienie gitar ściera się z dość ciepło mimo wszystko brzmiącymi klawiszami, czarci głos wzbogacają chwilami szepty czy okrzyki a perkusja okraszana jest głęboko dudniącymi kotłami, niczym na klasycznych płytach Master's Hammer. Tak, faktycznie, tym razem wyjątkowo nie stronię od licznych imiennych porównań, bo w tej muzyce nie ma niczego, czego wcześniej by już nie było. Powiem więcej – sporo w niej cytatów bardzo dosłownych, ot choćby rozpoczynający "Enter the Darkness", będący praktycznie ekstraktem z "Filosofem". Mi to jednak absolutnie nie przeszkadza, bo zarówno "Until We See the Light" jak i nieco bardziej surowa "The Cruelty of Life" to świetne połączenie melodii znanych i lubianych, połączenie niezwykle ciekawe i stymulujące. To wydawnictwo gór na pewno nie przenosi, ale stanowi kawał bardziej niż solidnego czarnego metalu, prawdziwy przegląd najważniejszych jego odłamów z okresu drugiej fali. Zdecydowanie polecam.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz