piątek, 21 maja 2021

Recenzja Throneum / Kingdom "ThronDom des Bösen"

 

Throneum / Kingdom

"ThronDom des Bösen"

Godz Ov War 2021

Jeszcze dobrze nie ostygłem po ostatnim, doskonałym albumie Throneum a tu chłopaki atakują po raz kolejny. Tym razem jest to materiał łączony z doskonale wszystkim znanym Kingdom. Razem mamy tu sześć ścieżek trwających łącznie circa trzydzieści pięć minut. Krążek otwiera ekipa Wielkiego Egzekutora, która przeszła zmiany do których powinniśmy się już przyzwyczaić. Nie da się ukryć, że zespół po metamorfozie obrał ścieżkę która jest czarno biała. Czyli albo nią podążasz albo zdecydowanie omijasz. Nadal jest to mieszanka death i black metalu z gatunku lo-fi, jednak z charakterystycznym już narkotycznym sznytem. Poza surowymi, towarzyszącymi zespołowi od czasów "Old Death's Lair" brutalnymi akordami mamy tu sporo zwolnień i pokombinowanych fragmentów. Można wręcz odnieść wrażenie, że muzycy dopiero podczas rejestracji materiału improwizowali na szybko, co moim zdaniem pogłębia jedynie wrażenie spontaniczności tych utworów. A walą one po mordzie wściekłymi harmoniami mieszanymi ze sporą ilością zwolnień czy szalejących w tle solówek, nad  czym unosi się charakterystyczny, jedyny w swoim rodzaju wokal sprawiający, że nieżywi otwierają gnijące już oczy. Dodatkowo w trzecim na płycie "Affirmation" mamy tak odjechany, zapętlający się w głowie riff, że można dosłownie doznać dziwnych wizji. A to jeszcze nie koniec, bo wisienkę na torcie stanowi wspaniale odegrany cover Unholy "Neverending Day", w którym Throneum wspomogła niewiasta o niebywale hipnotycznym głosie. Poezja! Słychać, że zespół nadal idzie do przodu i rozwija się, stosując coraz to ciekawsze środki przekazu. Fantastyczny materiał. Powiem szczerze, że w tym momencie mógłbym w zasadzie zakończyć tą recenzję, bo przy Throneum Kingdom, mimo iż to przecież nie nowicjusze, wypada nieco blado. Może sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby kolejność tych zespołów na płycie była odwrotna, albo możliwe że to po prostu ja mam na punkcie Throneum pierdolca. No ale do rzeczy. Zespół z Płocka częstuje nas dwoma kompozycjami, z czego pierwsza, autorska, to trwający ponad jedenaście minut olbrzym "Ścieżka Nicości". Chłopaki mieszają tu w swoim stylu wrzucając do kotła szatkujące zwoje mózgowe blasty z ciężkimi, rytmicznymi zwolnieniami. Dodatkowo w utworze pojawiają się dwa interludia, dzielące go niejako na sztukę w trzech krótkich acz brutalnych aktach, odśpiewaną w naszym narodowym języku. Kingdom podtrzymują tu wysoki poziom z poprzedniej płyty i jestem pewien, że żaden fan zespołu nie poczuje się rozczarowany. Wydawnictwo zamyka cover Sisters of Mercy "Lucretia My Reflection" i tu już bym wolał sprawę przemilczeć, gdyż jest to jedna z najgorszych przeróbek jakie słyszałem w życiu. Ten utwór został tu moim zdaniem najzwyczajniej sprofanowany. Poszatkowany przez dudniące blasty, pozbawiony swojej niesamowitej melodii i klimatu. No sorry, nie każda piosenka da się przerobić na death metalowy strzał. Albo może nie każdy potrafi tego dokonać. Udam, że tego numeru na splicie nie ma, bo tylko wtedy mogę delektować się tym wydawnictwem od początku do końca. Dziękuję za uwagę.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz