wtorek, 11 maja 2021

Recenzja DEVOTION „The Harrowing”

 DEVOTION

„The Harrowing”

Memento Mori 2021

 

Drugi album długogrający hiszpańskiego Devotion to kawał w chuj ciężkiego, potężnego Old School Death Metalu. Ta płytka miażdży wszystko, co napotka na swej drodze niczym olbrzymi czołg, a przy tym pociski, jakie miota ze swego działa, to zdecydowanie artyleria wagi ciężkiej. Słuchając tego krążka, niemal w naturalny sposób rzucają się na łepetynę dźwięki tworzone przez Asphyx, Morgoth, Cianide, Morta Skuld, Mystic Charm, czy Bolt Thrower. Tłuste, masywne bębny utrzymane głównie w średnich i wolnych tempach pulsują tu złowrogo i gniotą z potworną siłą, choć potrafią także dojebać soczystym przyspieszeniem. Trzymają one dodatkowo w ryzach ogromną, zwartą, gęstą ścianę gitar, nadając im odpowiednie tempo pracy, w czym wydatnie pomaga gruby, wywracający flaki, opasły bas. Mimo tej kontroli wiosła absolutnie nie przygasły, a wręcz przeciwnie. Sieją śmierć i zniszczenie swymi brutalnymi, rozrywającymi, przytłaczającymi riffami i monstrualnymi, atonalnymi akordami, że o piłujących cudownie solówkach nie wspomnę, przemycając jednocześnie do tego piekielnego gobelinu nieco delikatnych, ledwie wyczuwalnych dyrektyw melodycznych. Nad całością unosi się ponury, niski, bluźnierczy growling, od którego na milę morską cuchnie grobem. Nieprzenikniona ciemność, zło i lepki, smolisty  mrok dosłownie wylewa się z każdego zawartego tu dźwięku, w czym niewątpliwie swój spory udział ma posępny ale zarazem mistyczny, monumentalny i do pewnego stopnia obrzędowy parapet, który sposobem użycia przypomina momentami takie krążki jak: „Khaos Magick” Eternal Dirge, „Rites of the Black Mass” Acheron, czy „Black Seeds of Vengeance” wiadomo kogo. Nie jest to może jakaś totalna petarda, „The Harrowing” to zbudowany z zasobów lat 90-tych album oparty na sprawdzonych i w gruncie rzeczy stosunkowo prostych wzorcach, ale wszystkie te klocki zostały tu ze sobą tak umiejętnie zestawione, że całość najzwyczajniej w świecie kruszy mury, miażdży i poniewiera okrutnie. Tę płytkę można porównać do wędrówki po przeklętych, ukrytych, zapomnianych, walących wilgotną pleśnią katakumbach, gdzie stare krypty skrywają swe zakazane sekrety. Pomimo swej pozornej prostoty, jest na tym albumie co eksplorować, gdyż nie wszystko jest tu tak oczywiste, jak na pierwszy rzut ucha się wydaje, nie będę jednak zdradzał, o co chodzi, aby nie psuć Wam zabawy. Brzmienie, podobnie jak zawarta tu muzyka jest ciężkie, brutalne, nasycone ołowiem i okrutnie wgniatające w podłoże. Dla wszystkich maniaków Śmiertelnego Metalu starej szkoły pozycja obowiązkowa. W mojej kolekcji ta płytka także z pewnością się znajdzie, już szykuję na nią dutki.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz