Drawn
and Quartered
"Congregation
Pestilence"
Krucyator Prod. 2021
Drawn & Quartered to zespół, który robi swoje nieprzerwanie od ponad dwudziestu lat i mimo, iż doczekał się siedmiu albumów, nadal jest nieprzyzwoicie wręcz niedoceniany nad Wisłą. Doprawdy, nie mogę pojąć gdzie leży tego przyczyna, zwłaszcza, że słucham właśnie pełniaka numer osiem po raz nasty i utwierdzam się w przekonaniu, że panowie z Seattle należą do elitarnego grona deathmetalowych buldożerów, które nigdy nie zhańbiły się żadną poważniejszą wpadką. Co więcej, nabrawszy ogromnego doświadczenia są w stanie obecnie niszczyć z jeszcze większą siłą niż dwie dekady temu, gdy wypuścili i tak bardzo dobry "To Kill Is Human". Mimo postępującego wieku Amerykanie nadal mają w sobie tą pierwotną wściekłość, niepohamowaną i dziką rządzę zabijania, która sprawia, że przy takich numerach jak mocno zajeżdżający Immolation "Oblivion Pilgrimage", czy potężnie Incantationowy "Proliferation of Disease" oczy zachodzą czerwienią a białko w nich się ścina. Te dwa to pierwsze przykłady z brzegu, bo w zasadzie mógłbym tu wymienić kilka innych, o nie mniejszej sile rażenia. Wspomnianego przed chwilą Immolation jest zresztą na tej płycie wyjątkowo dużo, i to tak genialnie przekutego na własną modłę, że Nowojorczycy, do spółki z Johnem McEntee powinni być ze swoich uczniów wyjątkowo dumni, a nawet im trochę zazdrościć. Kompozycje na "Congregation Pestilence" są bardzo bezpośrednie, pozbawione zbytecznych technicznych wywijasów czy ozdobników, chwilami wręcz proste, w czym tkwi chyba ich największa siła. One są niczym walczące ze sobą huragany roznoszące w pył wszystko co napotkają na swojej drodze. Każdy, kto znajdzie w sobie odwagę by stanąć z nimi twarzą w twarz szybko przekona się, że nie ma przed nimi ucieczki czy schronienia. Są tak precyzyjnie poukładane, jakby w pracy nad nimi wspomagał zespół jakiś genialny wojenny strateg pokroju Rommela. Tworzą one nierozerwalny monolit w którym próżno szukać zadrapań czy pęknięć. Nie ma w nich nawet jednego słabego akordu i to bez względu, czy mowa o kruszących kości walcach czy przebijających nawet Mur Chiński pancernych galopadach. Osobna sprawa to to, jak ten album brzmi. Tak masywne, odpowiednio zamulone i gniotące brzmienie to prawdziwy mokry sen każdego śmierć metalowego maniaka. Czysta organiczność, smoła i dwie tony gruzu. Nie wyobrażam sobie, by ten materiał mógł zostać lepiej wyprodukowany. Nie spodziewałem się po Utopionych i Poćwiartowanych aż takiego wpierdolu. Ta płyta przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nie chciałbym w chwili uniesienia przesadzić, ale możliwe, że jest to najlepszy materiał jaki zespół dotychczas nagrał. Szkoda mi więcej czasu nad rozpisywaniem się nad zajebistością "Congregation Pestilence", tego kurwa trzeba posłuchać, najlepiej od razu z pozycji kolan. Ta płyta wypierdala z kapci. Death kurwa jebany Metal!
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz