Somniate
"The Meyrinkian Slumber"
Lavadome Prod. 2020
Wczoraj odświeżyłem sobie demówki
Iferno a dziś kolej na współczesnego przedstawiciela black metalu zza naszej
południowej granicy. Somniate to zeszłoroczny debiutant, przynajmniej jeśli
bierzemy pod uwagę wyłącznie ten szyld. Zespół tworzą bowiem ludzie doskonale
znani choćby z takich aktów jak Brutally Deceased czy Heaving Earth. Czy ma to
jakieś przełożenie na nowopowstały twór? Otóż niekoniecznie, bo "The
Meyrinkian Slumber" to kolejne, zupełnie nowe oblicze Pepików. Mamy tu
nieco pół godziny grania z gatunku bardziej nowoczesnego. Pisząc nowoczesnego,
mam na myśli przede wszystkim gęsto stosowane przez gitarzystów dysonansowe
zagrywki, jednocześnie wciągające co zagęszczające muzykę zespołu i czyniące ją
bardziej wymagającą. Jak to bowiem, choćby w przypadku mistrzów francuskiej
sceny bywa, także Somniate uwalniają swój jad powoli, nie wykładając na stół
wszystkich kart jednocześnie, strategicznie ujawniając kolejne rąbki tajemnicy.
"The Meyrinkian Slumber" to płyta w większości agresywna, ale nie pozbawiona bardziej klimatycznych czy wręcz mistycznych elementów. Na pewno nie
jest to materiał sztampowy czy przewidywalny. Sporo się na nim dzieje, dzięki
czemu nawet wielokrotne z nią obcowanie nie nudzi niczym opisy przyrody w
"Nad Niemnem". Zdenek (nie wiem dlaczego to imię budzi we mnie
wewnętrzne rozweselenie) nie ogranicza się wokalnie do jednej tylko tonacji i różnicuje głos w zależności od nastroju danego utworu. Jedyne co mnie na tym
albumie nieco uwiera, to dość płaskie brzmienie garów i strasznie irytująco
trykające stopy. Z czasem można się jednak przyzwyczaić, więc nie jest to
element jakoś znacznie wpływający na odbiór całości. Co by zatem nie mówić,
Somniate zadebiutowali bardzo udanym materiałem, który pozwala mieć nadzieję,
że zespół będzie się systematycznie rozwijał, gdyż spory, drzemiący w nim
potencjał jest tu wyraźnie słyszalny.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz