IRONBOUND
„The Lightbringer”
Ossuary Records 2021
Pierwszy
album naszego Ironbound polecił mi znajomy, reklamując tę produkcję, jako dobry
krążek, zawierający rasowy NWOBHM i niejako polską odpowiedź na twórczość Iron
Maiden. Jako że w zasadzie wychowałem się na dźwiękach Żelaznej Dziewicy i do
teraz bliska jest mi muzyka brytoli, toteż nie zwlekając ani chwili
postanowiłem sprawdzić, co też zawiera „The Lightbringer”. Przesłuchałem ten
materiał kilka razy i w pełni zgadzam się ze słowami mego znajomka. Płytka ta,
to 46 minut naprawdę dobrego, klasycznego grania spod znaku Hard & Heavy
inspirowanego bardzo głęboko muzyką wspomnianego tu już Iron Maiden. Z jednej
strony Ironbound, to kolejny zespół grający w tym stylu, ale z drugiej szczerość
ich muzy i zdecydowanie własna wizja w połączeniu z doskonałym opanowaniem
instrumentów sprawiają, że produkcji tej wyśmienicie się słucha, a dla
wszystkich fanów klasycznych odmian metalu płytka ta będzie perełką na polskiej
scenie. Riffy konstruowane są na podobnych patentach, jakich używają Adrian
Smith i spółka, zresztą nie tylko riffy, ogólna koncepcja
budowy poszczególnych wałków mocno nawiązuje do twórczości grupy ze
Zjednoczonego Królestwa, choć żadnych bezczelnych zrzynek tu nie słyszę, co
niewątpliwie jest plusem tej produkcji. Tradycyjnie znajduje się tu także
miejsce na utwory o bardziej balladowym charakterze, ale nie jest to mdłe
pitolenie i nawet te nieco spokojniejsze wałki mają charakterystyczny pazur i
Heavy Metalową zadziorność. Wokalista barwą i sposobem artykulacji przypomina
nieco to, co robił Blaze Bayley, więc płytka ta posiada feeling zbliżony nieco do
„The X Factor” i „Virtual XI”. Wioślarze także bardzo dobrze czują ducha NWOBHM
i z poszanowaniem zasad i wartości lat 80-tych cudowanie rzeźbią klasyczne,
zadziorne riffy i tradycyjnie dopracowane partie solowe. Sekcja rytmiczna także
doskonale wypełnia swoje zadanie. Beczki wspierane przez wyrazisty, momentami
niezgorzej wywijający bas są soczyste, mocne, biją konkretnie i świetnie
napędzają każdy wałek. Brzmienie idealnie pasuje do muzy znajdującej się na
„The Lightbringer”, jest organiczne i przestrzenne, ale ma zarazem odpowiedni
pazur i potrafi ukąsić, gdy trzeba. Całość uzupełnia bardzo dobra okładka
idealnie wręcz oddająca klimat tego krążka. Bardzo dobry, klasyczny album.
Warto obserwować dalsze poczynania tego zespołu, gdyż w przyszłości przyniesie
on zapewne sporo radochy miłośnikom metalowej tradycji. Heavy Metal na wysokim
poziomie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz