środa, 26 maja 2021

Recenzja IRONBOUND „The Lightbringer”

 

IRONBOUND

„The Lightbringer”

Ossuary Records 2021

Pierwszy album naszego Ironbound polecił mi znajomy, reklamując tę produkcję, jako dobry krążek, zawierający rasowy NWOBHM i niejako polską odpowiedź na twórczość Iron Maiden. Jako że w zasadzie wychowałem się na dźwiękach Żelaznej Dziewicy i do teraz bliska jest mi muzyka brytoli, toteż nie zwlekając ani chwili postanowiłem sprawdzić, co też zawiera „The Lightbringer”. Przesłuchałem ten materiał kilka razy i w pełni zgadzam się ze słowami mego znajomka. Płytka ta, to 46 minut naprawdę dobrego, klasycznego grania spod znaku Hard & Heavy inspirowanego bardzo głęboko muzyką wspomnianego tu już Iron Maiden. Z jednej strony Ironbound, to kolejny zespół grający w tym stylu, ale z drugiej szczerość ich muzy i zdecydowanie własna wizja w połączeniu z doskonałym opanowaniem instrumentów sprawiają, że produkcji tej wyśmienicie się słucha, a dla wszystkich fanów klasycznych odmian metalu płytka ta będzie perełką na polskiej scenie. Riffy konstruowane są na podobnych patentach, jakich używają Adrian Smith i spółka, zresztą nie tylko riffy, ogólna koncepcja budowy poszczególnych wałków mocno nawiązuje do twórczości grupy ze Zjednoczonego Królestwa, choć żadnych bezczelnych zrzynek tu nie słyszę, co niewątpliwie jest plusem tej produkcji. Tradycyjnie znajduje się tu także miejsce na utwory o bardziej balladowym charakterze, ale nie jest to mdłe pitolenie i nawet te nieco spokojniejsze wałki mają charakterystyczny pazur i Heavy Metalową zadziorność. Wokalista barwą i sposobem artykulacji przypomina nieco to, co robił Blaze Bayley, więc płytka ta posiada feeling zbliżony nieco do „The X Factor” i „Virtual XI”. Wioślarze także bardzo dobrze czują ducha NWOBHM i z poszanowaniem zasad i wartości lat 80-tych cudowanie rzeźbią klasyczne, zadziorne riffy i tradycyjnie dopracowane partie solowe. Sekcja rytmiczna także doskonale wypełnia swoje zadanie. Beczki wspierane przez wyrazisty, momentami niezgorzej wywijający bas są soczyste, mocne, biją konkretnie i świetnie napędzają każdy wałek. Brzmienie idealnie pasuje do muzy znajdującej się na „The Lightbringer”, jest organiczne i przestrzenne, ale ma zarazem odpowiedni pazur i potrafi ukąsić, gdy trzeba. Całość uzupełnia bardzo dobra okładka idealnie wręcz oddająca klimat tego krążka. Bardzo dobry, klasyczny album. Warto obserwować dalsze poczynania tego zespołu, gdyż w przyszłości przyniesie on zapewne sporo radochy miłośnikom metalowej tradycji. Heavy Metal na wysokim poziomie.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz