niedziela, 30 maja 2021

Recenzja TRAGEDY IN HOPE „Sleep Paralysis”

 

TRAGEDY IN HOPE

„Sleep Paralysis”

Independent 2021

 

Rosyjski Tragedy in Hope powstał kilka lat temu (2017 r.) i po serii mniejszych wydawnictw na początku bieżącego roku samodzielnie wydał swój pierwszy album długogrający zatytułowany „Sleep Paralysis”. Materiał ten utrzymany jest w klimatach Symfonicznego Black Metalu i choć nie jest to zdecydowanie moja bajka (gdyż wg mnie gatunek ten już dawno temu kilkukrotnie wpierdolił własny ogon i kilkukrotnie go wyrzygał, zwłaszcza w formie, w jakiej podał go ta tym wydawnictwie duet z kraju Wladimira Wladimirowicza) postaram się w miarę rzetelnie go Wam przedstawić. „Paraliż Senny” to płytka po brzegi wypełniona dobrymi, jadowitymi, kąsającymi konkretnie, zawierającymi spore ilości zimnych, melodyjnych patentów riffami, które momentami odważnie wkraczają na terytorium muzyki progresywnej. Te wycieczki nie powodują jednak stępienia ich ostrza, wiosła cały czas mają odpowiedni pazur, który podkreślają dodatkowo dopracowane, świdrujące mózgownicę partie solowe. Beczki napierdalają rzetelnie, a gdy wymaga tego sytuacja, także potrafią złamać utarte schematy, bawiąc się rytmem. Bas wiernie kroczy ścieżką bębnów,  wspomagając je wydatnie i zapewniając odpowiedni ciężar, a rasowy scream przeplatany od czasu do czasu czystym, nawiedzonym z lekka śpiewem, tajemniczymi szeptami i damskimi wokalizami doskonale wpisuje się w zawarte na płycie kompozycje, jak i ogólne kanony gatunku. Oczywiście do tego klasycznego, czarnego kręgosłupa dodano mnóstwo wszelakich orkiestracji, począwszy od mrocznego parapetu, poprzez różnego rodzaju dzwonki, melancholijnie brzmiące instrumenty smyczkowe itd. itp., co zusammen razem do kupy miało składać się na zagęszczony, złowrogi pejzaż dźwiękowy. Niestety nie do końca się to udało, gdyż cała zawarta na tym albumie symfonika jest bardzo przeciętnej jakości, delikatnie mówiąc, a wiąże się to zapewne z ograniczonymi funduszami. Ogólnie rzecz biorąc,  całkiem intensywna to jazda, nie powiem, ale mimo wszystko jak dla mnie dosyć przewidywalna, więc krótko za półmetkiem tego albumu włącza mi się opcja ziewania i muszę mocno uważać, aby nie odpadła mi żuchwa. Skomponowane i ułożone to co prawda bardzo dobrze, ale co z tego, skoro ta muza po prostu do mnie nie gada? Za dużo w tym, jak na mój gust podobieństw do wydawnictw Hecate Enthroned, Anorexia Nervosa, no i oczywiście Cradle of Filth, które święciły triumfy pod koniec lat 90-tych. Jeżeli zaś chodzi o brzmienie, to jest nowoczesne, mocne, zimne, odznacza się sporą dynamiką przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniej przestrzeni dla każdego z instrumentów, więc zapewnia wrażenia na odpowiednio wysokim poziomie dla wszystkich rozkochanych w symfonicznych produkcjach .Czas zatem na podsumowanie. „Sleep Paralysis” to płytka dobra, słuchalna, ale przeznaczona zdecydowanie dla miłośników Black Metalu w wersji symfonicznej. Pozostali mogą sobie w zasadzie odpuścić, a jeżeli jednak zdecydują się zapoznać z tym materiałem, robią to na własną odpowiedzialność.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz