TRAGEDY IN HOPE
„Sleep Paralysis”
Independent
2021
Rosyjski Tragedy in Hope powstał
kilka lat temu (2017 r.) i po serii mniejszych wydawnictw na początku bieżącego
roku samodzielnie wydał swój pierwszy album długogrający zatytułowany „Sleep Paralysis”.
Materiał ten utrzymany jest w klimatach Symfonicznego Black Metalu i choć nie
jest to zdecydowanie moja bajka (gdyż wg mnie gatunek ten już dawno temu kilkukrotnie
wpierdolił własny ogon i kilkukrotnie go wyrzygał, zwłaszcza w formie, w jakiej
podał go ta tym wydawnictwie duet z kraju Wladimira Wladimirowicza) postaram
się w miarę rzetelnie go Wam przedstawić. „Paraliż Senny” to płytka po brzegi
wypełniona dobrymi, jadowitymi, kąsającymi konkretnie, zawierającymi spore
ilości zimnych, melodyjnych patentów riffami, które momentami odważnie
wkraczają na terytorium muzyki progresywnej. Te wycieczki nie powodują jednak
stępienia ich ostrza, wiosła cały czas mają odpowiedni pazur, który podkreślają
dodatkowo dopracowane, świdrujące mózgownicę partie solowe. Beczki napierdalają
rzetelnie, a gdy wymaga tego sytuacja, także potrafią złamać utarte schematy,
bawiąc się rytmem. Bas wiernie kroczy ścieżką bębnów, wspomagając je wydatnie i zapewniając
odpowiedni ciężar, a rasowy scream przeplatany od czasu do czasu czystym,
nawiedzonym z lekka śpiewem, tajemniczymi szeptami i damskimi wokalizami
doskonale wpisuje się w zawarte na płycie kompozycje, jak i ogólne kanony
gatunku. Oczywiście do tego klasycznego, czarnego kręgosłupa dodano mnóstwo
wszelakich orkiestracji, począwszy od mrocznego parapetu, poprzez różnego
rodzaju dzwonki, melancholijnie brzmiące instrumenty smyczkowe itd. itp., co
zusammen razem do kupy miało składać się na zagęszczony, złowrogi pejzaż
dźwiękowy. Niestety nie do końca się to udało, gdyż cała zawarta na tym albumie
symfonika jest bardzo przeciętnej jakości, delikatnie mówiąc, a wiąże się to
zapewne z ograniczonymi funduszami. Ogólnie rzecz biorąc, całkiem intensywna to jazda, nie powiem, ale
mimo wszystko jak dla mnie dosyć przewidywalna, więc krótko za półmetkiem tego
albumu włącza mi się opcja ziewania i muszę mocno uważać, aby nie odpadła mi
żuchwa. Skomponowane i ułożone to co prawda bardzo dobrze, ale co z tego, skoro
ta muza po prostu do mnie nie gada? Za dużo w tym, jak na mój gust podobieństw
do wydawnictw Hecate Enthroned, Anorexia Nervosa, no i oczywiście Cradle of
Filth, które święciły triumfy pod koniec lat 90-tych. Jeżeli zaś chodzi o
brzmienie, to jest nowoczesne, mocne, zimne, odznacza się sporą dynamiką przy
jednoczesnym zachowaniu odpowiedniej przestrzeni dla każdego z instrumentów,
więc zapewnia wrażenia na odpowiednio wysokim poziomie dla wszystkich
rozkochanych w symfonicznych produkcjach .Czas zatem na podsumowanie. „Sleep Paralysis”
to płytka dobra, słuchalna, ale przeznaczona zdecydowanie dla miłośników Black
Metalu w wersji symfonicznej. Pozostali mogą sobie w zasadzie odpuścić, a
jeżeli jednak zdecydują się zapoznać z tym materiałem, robią to na własną
odpowiedzialność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz