Gnosis
"Omens From the Dead Realm"
Godz
Ov War / NWN! 2021
Cooo
kurwa, oni są ze Stanów? Takie zdanie wymsknęło mi się na głos późnym
wieczorem, gdy podczas odsłuchu najnowszego albumu Gnosis zerknąłem sobie w
notkę prasową. Jeszcze chwilę wcześniej dałbym sobie uciąć lewe jajo, że zespół
pochodzi z kraju Zeusa. I co? I już bym teraz kurwa nie miał jaja! Nabrały mnie
pozery jebane. Pocieszam się jednak, że zapewne ktoś, to tak samo jak ja, nie
miał dotychczas styczności z autorami "Omens From the Dead Realm"
wpadłby w te same sidła, bowiem muzyka tworzona przez zespół, to autentyczny
hołd dla starej greckiej szkoły. Jeśli jakiś Janusz będzie chciał być złośliwy,
to może śmiało określić Gnosis jako Rotting Christ wannabe, i zapewne będzie
miał sporo racji. Oryginalności znajdziemy tu bowiem tyle, co w historyjce o
niepokalanym poczęciu. Nie wiem zatem, czy jest sens w rozpisywaniu się nad
muzyczną zawartością tego krążka, bo każdy średnio zorientowany zdaje sobie
sprawę, czym się wspomniany odłam czarnego metalu je. Charakterystyczne
perkusyjne bicie, jedyne w swoim rodzaju melodie, klawiszowe ozdobniki czy
pojawiające się gdzieniegdzie deklamacje... Kwestią istotną jest jedynie to,
czy Amerykanie odgrzewają kotleta na świeżym, czy starym, mocno przepalonym
tłuszczu. Nie wiem kto jakie ma kubki smakowe, ale ja słucham sobie tego
materiału trzeci raz i wychodzi mi, że to Kujawski z pierwszego tłoczenia,
prosto z butelki. Mimo że są to dźwięki wtórne i absolutnie odtwórcze, z czym
Gnosis nawet nie próbują się kryć, to tego typu granie robiło mi za gnoja i
robi też teraz. Być może to kwestia sentymentu, może rozczarowania dzisiejszą
formą niektórych greckich idoli którzy z czasem poszli w źle pojmowany rozwój,
tudzież kompletnie się wyprali z pomysłów. Nieważne, nie zmienia to faktu, iż o
wiele bardziej lubię obecnie posłuchać nowości od młodych gniewnych, nawet jeśli ci w całości
opierają się na melodiach sto razy słyszanych. Nie, no może przesadzam. Pewne
elementy własne się tu pojawiają, jak choćby brzmienie, któremu do idealnej
imitacji Grecji nieco brakuje, czy też barwa wokalu, bardziej kojarząca się z
Mors Dalos'em Ra niż Sakisem. Bądźmy jednak szczerzy – są to detale. Dlatego
też nie będę się rozpisywał i powiem krótko – dla mnie Gnosis to najlepszy
grecki black metal z US i A jaki słyszałem. Niby podróba, ale całkiem
przyzwoita. Jeśli starczy wam taka rekomendacja, to wiecie co z tym zrobić.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz