sobota, 29 maja 2021

Recenzja Gnosis "Omens From the Dead Realm"

 

Gnosis

"Omens From the Dead Realm"

Godz Ov War / NWN! 2021

 

Cooo kurwa, oni są ze Stanów? Takie zdanie wymsknęło mi się na głos późnym wieczorem, gdy podczas odsłuchu najnowszego albumu Gnosis zerknąłem sobie w notkę prasową. Jeszcze chwilę wcześniej dałbym sobie uciąć lewe jajo, że zespół pochodzi z kraju Zeusa. I co? I już bym teraz kurwa nie miał jaja! Nabrały mnie pozery jebane. Pocieszam się jednak, że zapewne ktoś, to tak samo jak ja, nie miał dotychczas styczności z autorami "Omens From the Dead Realm" wpadłby w te same sidła, bowiem muzyka tworzona przez zespół, to autentyczny hołd dla starej greckiej szkoły. Jeśli jakiś Janusz będzie chciał być złośliwy, to może śmiało określić Gnosis jako Rotting Christ wannabe, i zapewne będzie miał sporo racji. Oryginalności znajdziemy tu bowiem tyle, co w historyjce o niepokalanym poczęciu. Nie wiem zatem, czy jest sens w rozpisywaniu się nad muzyczną zawartością tego krążka, bo każdy średnio zorientowany zdaje sobie sprawę, czym się wspomniany odłam czarnego metalu je. Charakterystyczne perkusyjne bicie, jedyne w swoim rodzaju melodie, klawiszowe ozdobniki czy pojawiające się gdzieniegdzie deklamacje... Kwestią istotną jest jedynie to, czy Amerykanie odgrzewają kotleta na świeżym, czy starym, mocno przepalonym tłuszczu. Nie wiem kto jakie ma kubki smakowe, ale ja słucham sobie tego materiału trzeci raz i wychodzi mi, że to Kujawski z pierwszego tłoczenia, prosto z butelki. Mimo że są to dźwięki wtórne i absolutnie odtwórcze, z czym Gnosis nawet nie próbują się kryć, to tego typu granie robiło mi za gnoja i robi też teraz. Być może to kwestia sentymentu, może rozczarowania dzisiejszą formą niektórych greckich idoli którzy z czasem poszli w źle pojmowany rozwój, tudzież kompletnie się wyprali z pomysłów. Nieważne, nie zmienia to faktu, iż o wiele bardziej lubię obecnie posłuchać nowości od  młodych gniewnych, nawet jeśli ci w całości opierają się na melodiach sto razy słyszanych. Nie, no może przesadzam. Pewne elementy własne się tu pojawiają, jak choćby brzmienie, któremu do idealnej imitacji Grecji nieco brakuje, czy też barwa wokalu, bardziej kojarząca się z Mors Dalos'em Ra niż Sakisem. Bądźmy jednak szczerzy – są to detale. Dlatego też nie będę się rozpisywał i powiem krótko – dla mnie Gnosis to najlepszy grecki black metal z US i A jaki słyszałem. Niby podróba, ale całkiem przyzwoita. Jeśli starczy wam taka rekomendacja, to wiecie co z tym zrobić.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz